Ołeksandr Usyk pokazał klasę we Wrocławiu. Daniel Dubois złamany fizycznie i mentalnie

Ukrainiec Ołeksandr Usyk skończył mistrzowski pojedynek z Anglikiem Danielem Dubois w dziewiątej rundzie na oczach blisko 40 tysięcy widzów.

Publikacja: 27.08.2023 20:28

Ołeksandr Usyk wierzy, że wcześniej czy później doczeka się konfrontacji z Tysonem Furym

Ołeksandr Usyk wierzy, że wcześniej czy później doczeka się konfrontacji z Tysonem Furym

Foto: PAP/Sebastian Borowski

Korespondencja z Wrocławia
Kiedy zaczynają się takie pojedynki, jak ten pomiędzy 36-letnim Usykiem, czyli niepokonanym mistrzem świata trzech organizacji (WBA, IBF, WBO) w wadze ciężkiej, i mocno bijącym 25-letnim Danielem Dubois, który obiecywał, że mu te pasy odbierze, sprawiając wielką sensację, wszystko, co działo się wcześniej, nie ma już wielkiego znaczenia.

Tylu mistrzowskich pasów w wadze ciężkiej jeszcze nikt w Polsce nie wnosił do ringu. Ukrainiec, złoty medalista igrzysk w Londynie (2012), mistrz świata i mistrz Europy w boksie olimpijskim, był wyraźnym faworytem, ale nie brakowało głosów – szczególnie z Wielkiej Brytanii – że to Dubois może go we Wrocławiu zepchnąć z tronu. Pomóc w tym miały ciosy na korpus, które Usyk nie najlepiej znosi, skoro zdarzało się kilkanaście lat temu, że był po takich uderzeniach liczony. Sęk w tym, że Ukrainiec późnej już tylko wygrywał.

Dubois protestuje

Początek walki na Tarczyński Arena nie zwiastował kontrowersji. Dubois nie ruszył do zmasowanego ataku, jak zapowiadał trener Don Charles, a karty w ringu rozdawał walczący z odwrotnej pozycji Usyk. Jego prawy prosty pracował jak maszyna, głowa Dubois odskakiwała raz za razem, ciosy bite mocniejszą lewą ręką też były celne.

Czytaj więcej

Terence Crawford - Errol Spence. Bawił się jak kot z myszą

Sędzia ringowy, Portorykańczyk Luis Pabon, od czasu do czasu zwracał uwagę Anglikowi na zbyt niskie uderzenie, narzekał na nie również sam Usyk, ale nic nie wskazywało na to, że na jednym z nich skupi się później uwaga bokserskiego świata.

Kiedy w piątej rundzie Usyk padł ze zbolałą miną na deski, a Pabon nie rozpoczął liczenia, uznając, że został trafiony poniżej pasa, jasne było, że za chwilę Dubois może zostać zdyskwalifikowany, jeśli Ukrainiec nie będzie mógł kontynuować walki.

Ostatecznie po kilku minutach przerwy pojedynek wznowiono. Pabon nawet nie odebrał Anglikowi punktu za nieprawidłowy jego zdaniem cios, a kilkanaście minut później Dubois liczony był po raz pierwszy. Kiedy w dziewiątym starciu po prawym prostym Usyka padł na deski ponownie, było jasne, że to koniec. Zbudowany jak gladiator Dubois (196 cm wzrostu, 105,8 kg wagi) został przez Usyka złamany fizycznie oraz mentalnie.

I tak naprawdę dopiero w tym momencie rozpętała się burza – dosłownie i w przenośni – bo rozpadało się już na dobre, a w ringu Anglicy, na czele z promotorem Frankiem Warrenem, twierdzili, że Dubois został obrabowany z tytułu.

Ich zdaniem cios, po którym Usyk padł na matę ringu, był prawidłowy, więc Ukrainiec powinien zostać wyliczony.

Po pierwsze, nie wiemy jednak, czy Usyk pozwoliłby się wyliczyć, być może wstałby na „8” i dotrwał do końca starcia. Po drugie, argument, że cios był prawidłowy, kłóci się jednak z tym, co widzimy na stop-klatkach. Przepisy mówią bowiem, że nie można uderzać poniżej linii wyznaczonej przez pępek i górną część bioder, a trzymając się tej wykładni, cios nie był prawidłowy. Tylko jak to w ferworze walki ocenić, gdy VAR nie ma w boksie zastosowania. A nawet gdyby miał, to oceniałby to człowiek, nie maszyna, i znów byłyby kontrowersje.

Gdyby Dubois był tak mocny, a Usyk tak zraniony, to po wznowieniu walki – czego domagał się przecież Ukrainiec, Anglik dokończyłby dzieła – ale tego nie zrobił. A później dostał lanie i tak naprawdę po prostu się poddał.

Polski sędzia Leszek Jankowiak, który punktował ten pojedynek, mówi, że jego zdaniem zachowanie Pabona było prawidłowe, choć rozumie kontrowersje. Tego w boksie niestety nie unikniemy.

Jedno nie podlega dyskusji: Usyk był w tej walce o klasę lepszy, a Dubois wygrał jedną, może dwie rundy – to wszystko. Teraz będzie jednak w oczach tych, którzy stoją po jego stronie, uchodził za oszukanego. Sam Usyk powiedział na konferencji, że może dać mu natychmiastowy rewanż, nawet następnego dnia – bez rękawic, na gołe pięści.

Warren mówił o proteście, ale na razie taki nie wpłynął. Zobaczymy, czy w najbliższym czasie wpłynie i czy – jak chciałby angielski promotor – walka zostanie unieważniona, na co się nie zanosi. Jest o niej jednak głośno i o to chodzi.

Nieoczekiwana porażka Czerkaszyna

Z naszego punktu widzenia smuci nieoczekiwana porażka niepokonanego wcześniej Fiodora Czerkaszyna. Ukrainiec z polskim paszportem, pięściarz grupy KnockOut Promotions, który przygotowywał się do tego występu z zespołem Usyka, w niczym nie przypominał Fiodora, z którym od dawna wiązane są duże nadzieje, i przegrał dwa do remisu z Anuelem Ngamissenque, mieszkającym we Francji bokserem z Konga, olimpijczykiem z Rio de Janeiro, będąc dwa razy liczony.

Wygląda na to, że ciężkie treningi z Usykiem nie są dla każdego, bo od pierwszej rundy Fiodor wyglądał na przemęczonego i pozbawionego wszystkich swoich atutów. Nie ma jednak sensu robić z tego tragedii. Czerkaszyn przecież nagle nie zapomniał tego, czego się wcześniej nauczył, i po tej bolesnej porażce, którą bardzo przeżył, wróci pewnie jeszcze silniejszy.

A co z Usykiem? On sam wierzy, że wcześniej czy później doczeka się konfrontacji z Tysonem Furym o wszystkie mistrzowskie pasy w wadze ciężkiej.

Byłaby to zupełnie inna walka niż z Dubois, ale nikt o zdrowych zmysłach nie powinien mu w takiej sytuacji odmawiać szans. Usyk to przecież Pan Bokser, zupełnie jak przed laty powiedział Dariusz Michalczewski, i może – również w wadze ciężkiej – wygrać z każdym.

Korespondencja z Wrocławia
Kiedy zaczynają się takie pojedynki, jak ten pomiędzy 36-letnim Usykiem, czyli niepokonanym mistrzem świata trzech organizacji (WBA, IBF, WBO) w wadze ciężkiej, i mocno bijącym 25-letnim Danielem Dubois, który obiecywał, że mu te pasy odbierze, sprawiając wielką sensację, wszystko, co działo się wcześniej, nie ma już wielkiego znaczenia.

Tylu mistrzowskich pasów w wadze ciężkiej jeszcze nikt w Polsce nie wnosił do ringu. Ukrainiec, złoty medalista igrzysk w Londynie (2012), mistrz świata i mistrz Europy w boksie olimpijskim, był wyraźnym faworytem, ale nie brakowało głosów – szczególnie z Wielkiej Brytanii – że to Dubois może go we Wrocławiu zepchnąć z tronu. Pomóc w tym miały ciosy na korpus, które Usyk nie najlepiej znosi, skoro zdarzało się kilkanaście lat temu, że był po takich uderzeniach liczony. Sęk w tym, że Ukrainiec późnej już tylko wygrywał.

Pozostało 84% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Boks
Boks. Polskie pięściarki wywalczyły kwalifikacje olimpijskie
Boks
Anthony Joshua nokautuje jak dawniej. Kto następnym rywalem?
Boks
Walka Joshua – Ngannou. Miliony na ringu w Rijadzie
Boks
Walka Fury - Usyk. Czekając na cud i szczęście
Boks
Znany polski bokser przyłapany na dopingu. Jest wieloletnia dyskwalifikacja