„Grałam na środkach przeciwbólowych, więc nic mnie nie bolało, nie wiadomo tylko, jak będzie gdy przestanę je brać. Na korcie centralnym czułam się dziwnie, tak jakby ten mecz toczył się obok mnie. Nawierzchnia była bardzo śliska, po pierwszym secie zmieniłam buty, ale to nic nie dało. Zwykle potrafię odgadnąć gdzie zagra rywalka, z Simoną tak nie było, ale to przecież zwyciężczyni tego turnieju, dlatego nie mam do siebie wielkich pretensji. Każdy mecz czegoś uczy. Pierwszy w Paryżu to była nauka opanowania stresu, drugi - utrzymania koncentracji, trzeci nauczył mnie, że mogę wygrywać nawet, gdy mam kontuzję. O czwartym dopiero pomyślę, porozmawiam z moim sztabem, to wszystko stało się przecież przed chwilą. Teraz wracam do domu, kończę rok szkolny i przygotowuję się do sezonu na trawie” - powiedziała Iga Świątek.
Czytaj także: Bezradna Iga Świątek
To jak ten sezon będzie wyglądał, zależy w dużym stopniu od tego, czy otrzyma dziką kartę do Wimbledonu (czasem organizatorzy przyznają te zaproszenia zwycięzcom turniejów juniorskich z ubiegłego roku, ale nie zawsze). Podobno jest duża szansa, że Iga Świątek, która juniorski Wimbledon 2018 wygrała, dziką kartę otrzyma.
Po turnieju Roland Garros 18 - letni Polka będzie zajmowała w rankingu WTA miejsce w granicach 60 - 65, ale gdy zapadała decyzja, kto ma prawo gry w Wimbledonie na podstawie rankingu, była na miejscu 104, stąd ta niepewność.
Równie ważne jest to, jakie decyzje podejmie ojciec tenisistki Tomasz Swiątek w sprawie dalszego finansowania kariery córki. Podczas turnieju Roland Garros ogłosił w Warszawie, że chce zerwać umowę z Warsaw Sports Group.