Hubert Hurkacz sparaliżowany niemocą

Hubert Hurkacz wyeliminowany po fatalnym meczu. Iga Świątek w drugiej rundzie.

Aktualizacja: 22.01.2020 19:41 Publikacja: 22.01.2020 19:05

Hubert Hurkacz przed turniejem rozbudził ogromne nadzieje, ale w Melbourne przegrał boleśnie

Hubert Hurkacz przed turniejem rozbudził ogromne nadzieje, ale w Melbourne przegrał boleśnie

Foto: AFP

Jeszcze nigdy przed wielkoszlemowym występem Huberta Hurkacza nie było tylu powodów do optymizmu. Najlepszy polski tenisista początek sezonu miał znakomity, wygrał sześć meczów z rzędu, pokonał zawodników ze ścisłej światowej czołówki – Dominika Thiema, Diego Schwartzmana i Bornę Coricia, w Australian Open został rozstawiony (31), jego ojciec w rozmowie z „Rzeczpospolitą" mówił, że syn pracował ciężko i gotowy jest na pięciosetowe mecze w upale.

Dlatego tak bardzo żal, że skończyło się na klęsce w meczu drugiej rundy z Australijczykiem Johnem Millmanem (47 ATP) 4:6, 5:7, 3:6. I żeby było jeszcze bardziej smutno – ten wynik nie krzywdzi Polaka, bo był to jeden z najsłabszych wielkoszlemowych występów Hurkacza. Decydujące znaczenie dla przebiegu meczu miał pierwszy set, w którym dwa razy przełamywał podanie rywala i dwukrotnie nie wykorzystał tej przewagi, a seta przegrał po podwójnym błędzie serwisowym.

Potem już do końca spotkania był w mentalnej defensywie, denerwował się sam na siebie, uderzał rakietą w uda, a naciągiem w głowę. Trudno się dziwić, skoro jego najgroźniejsza broń, czyli serwis, zamiast kopalnią punktów była często źródłem podwójnych błędów i to w kluczowych momentach. Zdarzały się nawet własne gemy serwisowe przegrywane przez Hurkacza do zera.

Gdy już Polakowi udawało się wejść z Millmanem w dłuższą wymianę, był tak sparaliżowany własną niemocą, że podejmował złe decyzje, grał asekuracyjnie i przegrywał. Z tenisowego atlety zmienił się w uosobienie niepewności. Patrzył bezradnie i nawet gdy Millman w trzecim secie, kiedy już prowadził 4:0, rzucił mu nagle koło ratunkowe, przegrywając dwa gemy z rzędu, nie ożył i stracił szansę, by zagrać w meczu, którym interesowałby się cały tenisowy świat.

W trzeciej rundzie jego rywalem byłby bowiem Roger Federer. Zmierzy się z nim Millman i spróbuje powtórzyć swój życiowy sukces z US Open 2018, kiedy to pokonał Szwajcara.

„Szkoda, że tego dnia się nie udało. Nie był to mój najlepszy występ i powinienem wyciągnąć z tego wnioski, by takie mecze zdarzały się coraz rzadziej. Przeciwnik rozegrał bardzo solidne spotkanie. Trochę żal turnieju w Melbourne, ale myślę, że mam dobry start sezonu" – mówił Hurkacz w rozmowie z dziennikarzem Eurosportu.

Przed nim przełożony z wtorku mecz pierwszej rundy zagrała Iga Świątek i spisała się świetnie, pokonując jedną z najlepszych deblistek świata, Węgierkę Timeę Babos 6:3, 6:2.

Świątek, w przeciwieństwie do Hurkacza, była chodzącą po korcie pewnością siebie, choć nie grała od września, od ubiegłorocznego US Open. Babos ani przez chwilę nie mogła mieć nadziei na sukces, z gema na gem przewaga Polki rosła i skończyło się łatwym zwycięstwem.

Kolejną rywalką Świątek będzie 32-letnia Carla Suarez-Navarro (54 WTA), która zapowiedziała w grudniu, że to będzie jej ostatni sezon. Hiszpanka w pierwszej rundzie niespodziewanie pokonała rozstawioną z nr. 11 Białorusinkę Arynę Sabalenkę 7:6 (8-6), 7:6 (8-6). Mecz Polki z Suarez-Navarro zaplanowany był minionej nocy jako drugi na korcie nr 14 (początek gier o 1.00 czasu polskiego).

By zakończyć podsumowanie środy z naszego punktu widzenia, wypada wspomnieć o deblowym meczu, w którym Alicja Rosolska i Amerykanka Danielle Collins pokonały Magdę Linette i Katerynę Kozłową (Ukraina) 5:7, 7:5, 6:0.

Karolina Woźniacka ostatnio więcej niż o tenisie mówiła o swej chęci rozpoczęcia nowego życia po Australian Open. Ale najwyraźniej na tę rodzinną emeryturę przestało jej się spieszyć, gdyż wygrała w Melbourne już drugi mecz, pokonując Ukrainkę Dajanę Jastremską i prezentując to, z czego znana była przez całą karierę – wolę walki do ostatniej piłki. Woźniacka zwyciężyła 7:5, 7:5 i w trzeciej rundzie spotka się z Tunezyjką Ons Jabeur, która pokonała Francuzkę Caroline Garcię.

Turniej pokazuje Eurosport 1 i 2

Jerzy Janowicz wrócił do gry

29-letni tenisista jako miejsce swego powrotu po ponaddwuletniej przerwie wybrał challenger w Rennes (Francja).

W pierwszej rundzie po blisko trzygodzinnej walce Janowicz pokonał Czecha Tomasa Machaca (362 ATP) 7:6 (7-3), 6:7 (4-7), 6:4, a w drugiej przegrał z rozstawionym z nr. 10 reprezentantem gospodarzy Constantem Lestienne (225 ATP) 6:7 (3-7), 4:6.

Janowicz jest półfinalistą Wimbledonu 2013, po tym sukcesie zajmował w rankingu ATP 14. miejsce. Od listopada 2017 nie grał z powodu kontuzji, a potem operacji kolana. Przed turniejem w Rennes nie był klasyfikowany w rankingu ATP, zagrał dzięki dzikiej karcie.

Tenis
ATP Rotterdam. Hubert Hurkacz cieszy oko. Andriej Rublow pokonany, teraz Carlos Alcaraz
Tenis
Zysk Magdy Linette. Operacja Bliski Wschód trwa dalej
Tenis
Turniej ATP w Rotterdamie. Nocna straż Huberta Hurkacza
Tenis
WTA w Abu Zabi. Magda Linette wykorzystuje okazję
Tenis
Simona Halep kończy karierę. Gdyby nie ta afera z dopingiem