Ten konflikt tli się od dawna, pionierem rebelii był długo Novak Djoković, pozostali gwiazdorzy, przede wszystkim Roger Federer i Rafael Nadal, nie podzielali jednak wszystkich poglądów Serba. Media pisały nawet o konflikcie na szczytach zawodowego tenisa, ale dziś sytuacja wygląda już inaczej.
Najpierw Szwajcar i Hiszpan zgodzili się wejść do Rady Zawodniczej ATP (Djoković już w niej był) a potem podczas US Open, odbyło się spotkanie „wielkiej trójki", po którym wysłano jasny sygnał: zawodowy tenis musi się zmienić, a w pierwszej kolejności dystrybucja pieniędzy po czterech turniejach wielkoszlemowych.
Liderzy frondy przypominają, że Wielkie Szlemy dla swych głównych aktorów, czyli graczy, przeznaczają tylko 7 procent zysków, a to bardzo mało w porównaniu np. z zawodowymi ligami w USA (koszykarska NBA i hokejowa NHL – 50 procent, futbolowa NFL – 47 procent, baseballowa MLB – 44 procent).
Gwiazdorzy zapewniają przy okazji, że wcale nie chodzi im o to, by jeszcze więcej zarabiali najlepsi, lecz by godnie żyć z gry mogło więcej zawodników, także tych, którzy udział w Wielkich Szlemach kończą na eliminacjach lub pierwszych rundach.
Jednym z najbardziej zaangażowanych wojowników o nowe zasady jest Kanadyjczyk Vasek Pospisil. W wywiadzie dla francuskiego dziennika „L'Equipe" powiedział, że przyzwoicie żyć z tenisa powinno przynajmniej 300 czołowych graczy w rankingu ATP.