Narzekać na deszcz torpedujący turniej w Australii w tym roku nie wypada, tym bardziej że ci, którzy zarwali noc, by zobaczyć Igę Świątek, mieli czym się pocieszyć, gdy nastolatka z Warszawy o polskim poranku wreszcie weszła na kort.
Jej rywalką była 31-letnia Carla Suarez Navarro, która zapowiedziała już, że to jej pożegnalny sezon. Trochę szkoda, bo Hiszpanka to ostatnia zawodniczka światowej czołówki grająca jednoręcznym bekhendem, a jego zniknięcie źle wpływa na urodę tenisa.
Podczas meczu widzieliśmy jednak zmęczoną Suarez -Navarro. Biegała wolno i popełniała błędy, gdy należało żwawo ruszyć z miejsca. Idze Świątek należy się uznanie, że potrafiła z tego skorzystać i zagrała bardzo dobrze. W kluczowych momentach pomagał jej serwis. Ani na chwilę – może z wyjątkiem dwóch gemów w końcówce drugiego seta, gdy prowadziła 5:3 i pozwoliła rywalce wyrównać na 5:5 – nie straciła pewności siebie. W nagrodę ma awans do trzeciej rundy i 180 tysięcy australijskich dolarów premii.
Warte podkreślenia jest to, że Świątek przyjechała do Australii po wielomiesięcznej przerwie w grze (zakończyła starty po ubiegłorocznym US Open) i można było obawiać się o jej formę, pomimo starannych przygotowań w Polsce i Dubaju. Okazuje się, że te obawy były bezpodstawne i kariera najzdolniejszej polskiej tenisistki w dalszym ciągu prowadzona jest mądrze.
Rywalką Świątek w trzeciej rundzie będzie w sobotę rozstawiona z nr 19 Donna Vekić, która w pierwszym meczu pokonała Marię Szarapową i było to starcie gwiazd glamour tenisa, gdyż obie panie oprócz znakomitej gry łącza uroda i bogate życie pozakortowe (Vekić była partnerką Stana Wawrinki). W drugim meczu Chorwatka pokonała Francuzkę Alize Cornet.