W ten weekend Agnieszka Radwańska wraca po długiej przerwie do Europy. Najpierw na krótko do krakowskiego domu, potem na Węgry, gdzie od poniedziałku Polki grają w turnieju kwalifikacyjnym Pucharu Federacji w Grupie Euroafrykańskiej.
Po węgierskim turnieju znów wyruszy na drugi koniec świata, na turnieje w Pattai (zaczyna się 4 lutego), Dausze (od 18 lutego) i Dubaju (od 25), żeby pisać dalszy ciąg tego, co się zaczęło w Melbourne. Agnieszka zdobyła tam najwięcej punktów rankingowych w karierze (250), zarobiła ponad jedną czwartą tego, co we wszystkich poprzednich startach razem wziętych (blisko 370 tysięcy złotych). W poniedziałek znajdzie się na 21. miejscu w rankingu WTA, o 140 punktów od czołowej dwudziestki. Taką przewagę będzie miała nad Polką 20. w rankingu Węgierka Agnes Szavay.140 punktów to dużo, tyle dostaje się za półfinał turnieju Tier II, czyli rangi byłego już J&S Cup. Radwańska dotychczas grała w półfinale takiej imprezy tylko raz, w 2006 r. w Luksemburgu. 140 pkt dostała też za swój jedyny dotychczas tytuł w WTA Tour zdobyty w ubiegłym roku w Sztokholmie. Trudno powiedzieć, że czołowa dwudziestka jest na wyciągnięcie ręki, ale też Polka ma dużo czasu, by na nią poczekać.
Największym absurdem byłoby oczekiwanie, że po tak udanym Australian Open teraz jeden sukces będzie gonił drugi. Seryjne zwycięstwa osiemnastolatków są w sporcie wybrykiem natury, nawet Rafael Nadal w tym wieku jeszcze często schodził z kortu z nisko opuszczoną głową.
Co nie zmienia faktu, że przed Radwańską otwiera się wielka szansa na dołączenie do gwiazd rozpoznawalnych na całym świecie. Szansa, jakiej nikt w polskim sporcie nie miał od dawna. Adam Małysz jest gigantem sportu mało popularnego. Powodzenie Roberta Kubicy zależy od jego inżynierów i mechaników. Otylię Jędrzejczak kibic spoza Polski może przeoczyć w tłumie medalistów pływackich mistrzostw.
Sukcesu Radwańskiej w Australian Open nie przeoczył nikt. O Polce pisały największe agencje prasowe, gazety całego świata. Wczoraj holenderski „Volkskrant” poświęcił jej duży tekst, nazywając Agnieszkę „gwiazdą o anielskiej twarzy” i podkreślając, że była nie tylko jedyną w ćwierćfinale tenisistką spoza czołowej dziesiątki WTA, ale też najmłodszą. To tylko jeden z wielu artykułów, na które Polka zapracowała w Australii.