Wtorek był jeszcze bardziej deszczowy od poniedziałku i już straciliśmy nadzieję, że ten mecz zostanie dokończony.
Nadzieja pojawiła się w połowie dnia, gdy na korcie nr 3, pojawiły się Dinara Safina i Kataryna Bondarenko. Rosjanka wygrała w dwóch setach i polscy kibice już wycierali mokre krzesła, bo następne w kolejce były Radwańska i Korytcewa, których mecz przerwano w poniedziałek przy stanie 5:4 dla Polki i 40:40.
Niestety, tuż po ostatniej piłce, kort znów przykryto plandeką, bo deszcz był coraz większy. Najpierw ogłoszono, że Polka i Ukrainka zagrają o 16.05, potem, że o 17.00, ale jedno spojrzenie w niebo wystarczało, by stwierdzić, że to obietnice bez pokrycia. Wreszcie około 18.15 dogrywkę rozpoczęto.
Korytcewa była w bardzo trudnej sytuacji. Serwowała ze świadomością, że dwie przegrane piłki to utrata seta i tej presji nie sprostała. Po chwili było 6: 4 dla Radwańskiej. Drugi set także nie był emocjonujący. Wprawdzie przy stanie 2:2 Polka przegrała swego gema serwisowego, ale natychmiast odrobiła stratę. Widać było, że prosty pomysł Korytcewej, by grać coraz mocniej i mocniej, nie wystarczał.
Radwańska kilkakrotnie zagrała znakomite skróty, a po uderzeniach Ukrainki piłka leciała za końcową linię. Prowadząc 5:3 i 40: 15 tenisistka z Krakowa miała dwa meczbole. Za pierwszym razem posłała piłkę w siatkę z bekhendu, ale po chwili rywalka wzięła sprawy w swoje ręce, popełniła błąd i odetchnęliśmy z ulgą po dniu pełnym nie tyle emocji, co czekania. W drugiej rundzie rywalką Radwańskiej (nr 14) będzie dziś 25-letnia Chorwatka Jelena Pandzić (189. WTA), która do turnieju głównego dostała się po eliminacjach.