Znów finał Venus i Sereny

Po raz trzeci w finale zagrają siostry Williams. Venus wyeliminowała Rosjankę Jelenę Dementiewą, Serena wygrała z rewelacją turnieju Chinką Jie Zheng. Finał kobiet w sobotę

Publikacja: 04.07.2008 01:31

Znów finał Venus i Sereny

Foto: AFP

Skutek sukcesów córek pana Williamsa jest taki, że w czwartek w wimbledońskich kasach zostały bilety na kort centralny. Tu nawet angielski snobizm nie pomógł: przewidywanie wyniku było łatwe, oczekiwane emocje niewielkie, pogoda niepewna. Tak źle jednak nie było, Rosjanka zdobyła z Venus siedem gemów, Chinka z Sereną osiem.

Kto miał wyczucie, ten wybrał się jednak na kort numer 1, gdzie Arnaud Clement i Rainer Schuettler walczyli w ćwierćfinałowej dogrywce jeszcze trzy długie sety, ostatni przyniósł zwycięstwo Niemca 8:6. Żaden z nich nigdy nie grał w wimbledońskim ćwierćfinale, obaj mieli zapomniane rozbłyski kariery w Australian Open, gdzie zostawali w różnych latach niespodziewanymi finalistami.

Za ponad pięć godzin tenisa w wydaniu weteranów należy się szacunek, ale Rafael Nadal, patrząc na to widowisko, chyba w duchu się cieszył. Rywal nie będzie miał wiele sił w półfinale.

Bukmacherzy, których opinie w tenisie znaczą ostatnio niemało, odrobinę więcej walki przewidywali w meczu Dementiewej z Venus. Rosjanka, której kariera toczy się dziesiąty rok i przynosi średnio prawie milion dolarów za sezon, nie miała szczęścia do Wimbledonu, to był jej pierwszy półfinał. Jakkolwiek oceniać ostatni mecz, została najlepszą z 18 Rosjanek w turnieju głównym.

Pierwszego seta zagrała ostrożnie i straciła go szybko. Kiedy w widoczny sposób przestała się przejmować wynikiem, było lepiej, nie tylko dlatego, że zagrania kwitowała uśmiechem. Ryzykowne strzały rywalki trochę rozstroiły Venus, Amerykanka nawet pozwoliła na odrobienie gema straty, dopiero w tie-breaku przywróciła swoje rządy.

Dziś męskie półfinały: Roger Federer – Marat Safin i Rafael Nadal – Rainer Schuettler

Jie Zheng grała z Sereną dłużej, przede wszystkim dlatego, że ich mecz dwa razy przerywał deszcz. Chińczycy kochają swoją tenisową gwiazdkę także za dobre serce – przekazała dużą część tegorocznej nagrody (187,5 tys. funtów) na pomoc dla ofiar majowego trzęsienia ziemi w prowincji Syczuan. Jie Zheng pochodzi stamtąd, urodziła się w stolicy Chengdu.Chinka znalazła się w Wimbledonie dzięki dzikiej karcie, bo obecny ranking (133. WTA) nie mówi prawdy o jej zdolnościach. Dwa lata temu była już 27. na świecie, wygrała dwa turnieje singlowe, została mistrzynią Wimbledonu w deblu i była pierwszą rakietą kraju.

Kontuzja kolana przerwała jej interesującą karierę, jesienią 2006 roku przegrała w Zurychu z Joanną Sakowicz (wówczas 139. WTA) i oddała się w ręce lekarzy. Powroty nie są łatwe, po kolanie miała operację kostki, jej wykrojony kawałek wozi na turnieje jako coś w rodzaju talizmanu.Po dwóch trudnych latach nie straciła serca do gry. Uprzykrzała Serenie pobyt na korcie centralnym, jak mogła, po drugiej przerwie na deszcz przegrywała 2:6, 5:5. Gdy wróciły, grały jeszcze 20 minut, Jie Zheng miała nawet piłkę setową, lecz jej nie wykorzystała.

Czwartkowe półfinały prawie wszystko wyjaśniły w kwestii najbliższego poniedziałkowego rankingu WTA. Liderką pozostanie Ana Ivanović, za nią będą Jelena Janković, Maria Szarapowa i Swietłana Kuzniecowa. Serena Williams niezależnie od wyniku finału awansuje na piąte miejsce, przed Jelenę Dementiewą. Agnieszka Radwańska będzie pierwszy raz dumnym numerem 10.

Venus Williams

Gdy tylko wygrałam, pomyślałam, jakie to fascynujące grać tutaj w finale, stąd te podskoki na końcu. To się chyba nigdy nie zmieni. W meczu z Sereną będę polegać na moim serwisie i oczywiście wykorzystam moją szybkość. Podejdę do finału w pełni profesjonalnie, bo taka już jestem. Kto sądzi, że wynik jest sprawą umowy rodzinnej, obraża nas. Wspierałyśmy się przy meczach prowadzących do finału, a teraz każda gra dla siebie. Wygrywamy więcej od innych, gdyż odziedziczyłyśmy dobre geny. Nasi rodzice byli naprawdę dobrymi sportowcami.

Serena Williams

Myślę, że znów będzie to nasz klasyczny finał, to przecież już siódmy. Oczywiście, że chcę go wygrać, że będę wierzyć w siebie i koncentrować się na każdej piłce. Nie ma takiej tenisistki, która grając w finale, myślałaby o przegranej. Grałam z Venus we wszystkich czterech finałach wielkoszlemowych, na Wimbledonie ostatnio w 2003 roku, i zawsze było tak samo. Przypominam, że to jeszcze nie koniec, gramy jeszcze w półfinale debla. Pracujemy ciężko, spodziewamy się, że wrócą czasy, że znów będziemy najlepsze na świecie.

Kobiety

1/2 finału: V. Williams (USA, 7) – J. Dementiewa (Rosja, 5) 6:1, 7:6 (7-3); S. Williams (USA, 6) – Jie Zheng (Chiny) 6:2, 7:6 (7-5).

Mężczyźni

1/4 finału: R. Schuettler (Niemcy) – A. Clement (Francja) 6:3, 5:7, 7:6 (8-6), 6:7 (7-9), 8:6.

Skutek sukcesów córek pana Williamsa jest taki, że w czwartek w wimbledońskich kasach zostały bilety na kort centralny. Tu nawet angielski snobizm nie pomógł: przewidywanie wyniku było łatwe, oczekiwane emocje niewielkie, pogoda niepewna. Tak źle jednak nie było, Rosjanka zdobyła z Venus siedem gemów, Chinka z Sereną osiem.

Kto miał wyczucie, ten wybrał się jednak na kort numer 1, gdzie Arnaud Clement i Rainer Schuettler walczyli w ćwierćfinałowej dogrywce jeszcze trzy długie sety, ostatni przyniósł zwycięstwo Niemca 8:6. Żaden z nich nigdy nie grał w wimbledońskim ćwierćfinale, obaj mieli zapomniane rozbłyski kariery w Australian Open, gdzie zostawali w różnych latach niespodziewanymi finalistami.

Pozostało 85% artykułu
Tenis
Prawdziwy numer 1. Jannik Sinner wygrywa w Szanghaju
Tenis
Aryna Sabalenka nie dała szans Magdalenie Fręch. Jest coraz bliżej Igi Świątek
Tenis
Złota polska jesień w Wuhan. Magdalena Fręch i Magda Linette w ćwierćfinale
Tenis
Rafael Nadal kończy karierę. Długo oczekiwana decyzja
Tenis
Rafael Nadal ogłosił zakończenie kariery