Dyrektorem imprezy jest urodzony w RPA Craig Tiley, były trener Wayne’a Ferreiry. Od czasu, gdy przejął on schedę po Paulu McNamee, niegdyś znakomitym debliście, frekwencja rośnie. Liczby nie kłamią. W 2006 roku korty odwiedziło 550.550 widzów, rok temu było ich już 605.735. Zawarte zostały długoletnie umowy sponsorskie, co w dobie panującego kryzysu okazało się wyborną strategią. Pieniędzy nie brakuje i dlatego zamiast planowanej podwyżki dla triumfatorów singla z 1.370.000 na 1.620.000, dostaną oni po dwa miliony australijskich dolarów. Przegrany zadowoli się milionem.
„Ustanawiamy nowe standardy – mówi Tiley. - 20 lat temu oddaliśmy do użytku dwa zadaszone korty: Rod Laver Arena i Vodafone Arena. Dziś świat nam ich zazdrości i powiela wzorce. Mamy w planach dalszą rozbudowę obiektów.
Strategiczny sponsor KIA Motors wspiera turniej rocznie kwotą rzędu 9 mln dolarów, ale Ken Rosewall, najmłodszy i zarazem najstarszy mistrz Australian Open (wygrywał w 1953 roku mając 18 lat i 2 miesiące oraz w 1972 roku w wieku 37 lat i 2 miesięcy) przestrzega przed zachłannością Koreańczyków i twierdzi, że Australijczycy zbytnio uzależnili się od azjatyckich partnerów. Gdy w 2008 roku wygasła umowa z Vodafone, bez szemrania podpisano kontrakt z chińskim liderem na rynku elektronicznym, przemianowując Vodafone na Hisense Arena. W ten sposób kort, na którym Agnieszka Radwańska stoczyła w ubiegłym roku piękny zwycięski bój w trzeciej rundzie ze Swietłaną Kuzniecową utracił dawną nazwę.
Kij w mrowisko wkłada też ulubieniec publiczności i trzykrotny mistrz Australian Open, Roger Federer. Podczas turnieju pokazowego na kortach Kooyong, Szwajcar dyskutował z szefem rady zawodników Ivanem Ljubiciciem projekt zmian w kalendarzu. Czarno na białym wynika z niego, że pierwszy wielkoszlemowy turniej roku powinien być przesunięty na początek lutego, by możliwe stało się styczniowe tournee po bogatych rewirach szejków. Barclays Dubai Tennis Championships zepchnąłby Australian Open na luty, bo jak zauważył Federer „gracze potrzebują dłuższej rozgrzewki przed przyjazdem do Australii“. Dyrektor Tiley zwraca jednak uwagę, że turniej w lutym oznaczałby straty, bo w styczniu kończą się wakacje, więc odpłynie wielu kibiców.
I pomyśleć, że taką rewolucję szykuje Australijczykom człowiek, którego tenisowego fachu uczył tragicznie zmarły w RPA, rodowity Australijczyk, Peter Carter. Szwajcarski mistrz wielokrotnie wspominał, że długo nie mógł pozbierać się po śmierci Cartera, ale kiedy Arabowie otwierają trzosik, sentymenty idą na bok, także u Federera.