Roland Garros: awans Radwańskiej

Mogło być lekko, łatwo i przyjemnie, a było nerwowo, zanim Agnieszka Radwańska wygrała w drugiej rundzie z Marią Korytcewą 6:1, 6:4

Aktualizacja: 29.05.2009 21:09 Publikacja: 29.05.2009 01:35

Agnieszka Radwańska na Roland Garros

Agnieszka Radwańska na Roland Garros

Foto: AFP

Kiedy Polka (nr 12) prowadziła z Ukrainką (94 WTA) 6:1, 3:0, pod klawiaturę wciskał się jeden tytuł „Profesor Radwańska”. Korytcewa nie tylko przegrywała, ale kilka razy została po prostu znokautowana. Ci, którzy pamiętali ubiegłoroczny, dwudniowy mecz tych zawodniczek w Paryżu, pomyśleli zapewne: minął rok, a dziś Radwańska i Korytcewa to dwa światy.

Niestety, dziewczyna z Krakowa chyba też tak pomyślała i stąd kłopoty. Ukrainka wyrównała, objęła nawet prowadzenie 4:3 i dopiero wówczas logika rankingu znów zaczęła mieć znaczenie. – To typowa dekoncentracja, na szczęście krótka. Udało się skończyć mecz przed zmrokiem i to jest najważniejsze – powiedział Robert Piotr Radwański. Córka jak zwykle miała zdanie odrębne: – Nie było w tym meczu dwóch Radwańskich, były dwie Korytcewe. To ona zaczęła grać agresywniej i miałam kłopot. Ale nawet perspektywa trzeciego seta w piątek mnie nie martwiła. Trzeciego seta jednak nie było, bo Agnieszka – jak określił to jej ojciec – nigdy nie wchodzi na równię pochyłą.

W trzeciej rundzie rywalką Radwańskiej będzie kolejna Ukrainka Kataryna Bondarienko (60 WTA), z którą Agnieszka przegrała w pierwszej rundzie tegorocznego Australian Open. – To będzie krwawa zemsta – żartuje ojciec. – Wcale nie jestem pewna, czy na korcie ziemnym będzie mi łatwiej – ripostuje córka. Kto miał rację, dowiemy się w sobotę.

Łukasz Kubot i Oliver Marach są w drugiej rundzie debla, ale muszą grać lepiej, jeśli chcą zajść tak daleko jak w styczniu w Australii. W Melbourne byli w półfinale, wczoraj pokonali Francuzów Mathieu Montcourta i Eduarda Rogera-Vasselina 6:4, 4:6, 6:2. Polak i Austriak (nr 9) byli faworytami i zapewne dlatego Marach klął szpetnie po niemiecku i walił w kort rakietą po zepsutych piłkach. Na Kubota patrzeć miło, bo gra coraz lepiej, a oprócz tego zachowuje się elegancko – przy takiej postawie sędziowie liniowi właściwie są niepotrzebni. Gdyby jeszcze więcej punktów zdobywał serwisem, satysfakcja byłaby pełna.

W czwartek tenis nie był jedynym tematem rozmów w biurze prasowym. We wzroku większości kolegów było to samo pytanie: widziałeś wczoraj Barcelonę? A wzrok dziennikarzy z Katalonii – w takim dniu wypada nieśmiało przypomnieć, że to także centrum hiszpańskiego tenisa – był mocno zaspany. Po siódmej kawie przyjmowali już jednak gratulacje w miarę przytomni i nie mieli wątpliwości: król Juan Carlos za tydzień przyjedzie do Paryża, by obejrzeć piąty z rzędu triumf Nadala.

Sam Rafael wbił organizatorom szpilkę (zaplanowali jego środowy mecz jako ostatni, pod wieczór) w swoim stylu, bez podnoszenia głosu. – Jestem tenisistą i nie przyjechałem do Paryża oglądać futbolu w telewizji. Nic z tych rzeczy, o nic nie prosiłem – powiedział z szelmowskim uśmiechem, po tym jak prosto z kortu przybiegł na konferencję prasową. Został może 10 minut, potem pożegnał się i wybiegł – wszyscy wiedzą dlaczego.

[ramka][srodtytul]Wybrane wyniki[/srodtytul]

>KOBIETY – II runda: S. Villiams (USA, 2) - V. Ruano (Hiszpania) 6:2, 6:0; V. Williams (USA, 3) - L. Safarova (Czechy) 6:7 (5-7), 6:2, 7:5; J. Dementiewa (Rosja, 4) - J. Dokić (Australia) 2:6, 4:3-krecz; J. Janković (Serbia, 5) - M. Rybarikova (Słowacja) 6:1, 6:2; S. Kuzniecowa (Rosja, 7) - G. Woskobajewa (Kazachstan) 6:0, 6:2; C. Wozniacki (Dania, 10) - J. Craybas (USA) 6:1, 6:4; A. Radwańska (Polska, 12) - M. Korytcewa (Ukraina) 6:1, 6:4; T. Garbin (Włochy) - M. Bartoli (Francja, 13) 6:3, 7:5; V. Razzano (Francja) - A. Medina Garrigues (Hiszpania, 18) 6:2, 6:2. Debel – II runda: Zi Yan, Jie Zheng (Chiny, 16) - K. Jans, A. Rosolska (Polska) 6:2, 6:4.

>MĘŻCZYŹNI – II runda: R. Federer (Szwajcaria, 2) - J. Acasuso (Argentyna) 7:6 (10-8), 5:7, 7:6 (7-2), 6:2; J.M. Del Potro (Argentyna, 5) - V. Troicki (Serbia) 6:3, 7:5, 6:0; A. Roddick (USA, 6) - I. Minar (Czechy) 6:2, 6:2, 7:6 (7-2); J.W. Tsonga (Francja, 9) - J. Monaco (Argentyna) 7:5, 2:6, 6:1, 7:6 (10-8).

Debel – I runda: Ł. Kubot, O. Marach (Polska, Austria) - M. Montcourt, E. Roger-Vasselin (Francja) 6:4, 4:6, 6:2. Mikst – I runda: L. Raymond, M. Matkowski (USA, Polska, 3) - R. Stubbs, R. Hutchins (Australia, W. Brytania) 6:2, 6:2; S. Bammer, Ł. Kubot (Austria, Polska) - D. Cibulkova, F. Polasek (Słowacja) 7:6 (7-2), 2:6, 10-7. [/ramka]

Kiedy Polka (nr 12) prowadziła z Ukrainką (94 WTA) 6:1, 3:0, pod klawiaturę wciskał się jeden tytuł „Profesor Radwańska”. Korytcewa nie tylko przegrywała, ale kilka razy została po prostu znokautowana. Ci, którzy pamiętali ubiegłoroczny, dwudniowy mecz tych zawodniczek w Paryżu, pomyśleli zapewne: minął rok, a dziś Radwańska i Korytcewa to dwa światy.

Niestety, dziewczyna z Krakowa chyba też tak pomyślała i stąd kłopoty. Ukrainka wyrównała, objęła nawet prowadzenie 4:3 i dopiero wówczas logika rankingu znów zaczęła mieć znaczenie. – To typowa dekoncentracja, na szczęście krótka. Udało się skończyć mecz przed zmrokiem i to jest najważniejsze – powiedział Robert Piotr Radwański. Córka jak zwykle miała zdanie odrębne: – Nie było w tym meczu dwóch Radwańskich, były dwie Korytcewe. To ona zaczęła grać agresywniej i miałam kłopot. Ale nawet perspektywa trzeciego seta w piątek mnie nie martwiła. Trzeciego seta jednak nie było, bo Agnieszka – jak określił to jej ojciec – nigdy nie wchodzi na równię pochyłą.

Tenis
Przepełniony kalendarz, brak czasu na życie prywatne, nocne kontrole. Tenis potrzebuje reform
Tenis
WTA w Stuttgarcie. Iga Świątek schodzi na ziemię
Tenis
Billie Jean King Cup. Polki bez awansu
Tenis
Billie Jean Cup w Radomiu. Jak wygrać bez Igi Świątek?
Materiał Partnera
Konieczność transformacji energetycznej i rola samorządów
Tenis
Katarzyna Kawa w formie tuż przed turniejem w Radomiu