Białorusinka zachowywała się na korcie jak młody Andy Roddick, wydawało się, że za chwilę nastąpi samozapłon. W takich momentach rywal może zrobić tylko jedno – trwać z nadzieją, że to minie. Tak jak Azarenka w pierwszym secie długo grać nie można, bo byłoby to nieludzkie.
Poza mocną głową Białorusinka ma też oczywiście czysto tenisowe argumenty. Z końcowej linii atakuje szaleńczo ryzykownie, ale skutecznie, a jeśli trzeba coś zmienić, potrafi to zrobić i zastosować subtelniejsze metody. Nie ma jednak wątpliwości, że największym jej atutem jest wola zwycięstwa, nieustannie podsycana świadomość, że liczy się tylko ten, kto pognębi rywala. W takim stanie ducha łatwo wygrać, ale bardzo trudno przegrać, bo bardziej boli. W dzisiejszym sporcie dziewczyny takie jak Wiktoria można już podziwiać za to, że walcząc o sukces i lepsze życie potrafią w sobie wzbudzić aż taką dzikość serca.
Dinara Safina nie przegrała, bo jest w znakomitej formie i potrafiła być cierpliwa. W drugim secie Azarenka zaczęła popełniać błędy, dwukrotnie oddała swoje podanie i zaczął się inny mecz. Rosjanka spoglądała w stronę swoich trenerów, a stamtąd nadchodził tylko jeden sygnał: bez paniki. Marat pewnie połamałby już dziesięć rakiet, ale jego siostra tylko raz uderzyła ramą o kort. Dlatego wygrała, dlatego pewnie wygra więcej niż brat, bo umie pójść na wojnę z chłodną głową. Już jest nr. 1 światowego tenisa i z każdym wygranym meczem zyskuje na pewności siebie. Gra bardzo mocną piłkę, wydaje się, że tylko ona jest w stanie przyjąć wymianę ciosów w starciu z Sereną Williams. Do takiego meczu może dojść dopiero w finale.
Słowaczka Dominika Cibulkova miała szansę, która być może nigdy się nie powtórzy. Mogła na największej scenie upokorzyć Marię Szarapową w imieniu wszystkich szarych myszek tenisa – trochę brzydszych, trochę grubszych i dużo mniej bogatych. Prowadziła 6:0, 5:0 i serwowała. Gdyby wygrała tego gema, byłby „rower”, a to jest niewywabialna plama na honorze tenisisty. Na szczęście dla Marii z żurnala, Dominika spanikowała i skończyło się na 6:0, 6:2.
Słowaczka pierwszy raz jest w wielkoszlemowym półfinale, w którym zagra z Safiną. Tak daleko nie był również nigdy Robin Soderling – pogromca Rafaela Nadala. Szwed w ćwierćfinale zaskakująco gładko pokonał Nikołaja Dawydienkę 6:1, 6:3, 6:1. Odpadł też Andy Murray, po porażce z Fernando Gonzalezem 3:6, 6:3, 0:6, 4:6. Z ulgą przyjął to zapewne przede wszystkim Roger Federer – Szwajcar przegrał ze Szkotem cztery ostatnie mecze.
Polska juniorka Sandra Zaniewska po zwycięstwie 7:6 (12:10), 1:6, 6:3 z ubiegłoroczną mistrzynią juniorskiego Wimbledonu, rozstawioną z nr. 1 Brytyjką Laurą Robson awansowała do 1/8 finału.