[srodtytul][link=http://blog.rp.pl/blog/2010/02/23/ropa-rzadzi/]skomentuj na blogu[/link][/srodtytul]

Chyba jeszcze nigdy w historii WTA Tour walce o finał wielkiej imprezy nie towarzyszyły okoliczności tak kuriozalne jak w miniony piątek w Dubaju. Mecz Venus Williams z Shahar Peer rozegrano na odsuniętym od publiczności korcie nr 2. Amerykanka wygrała i w sobotę już na głównym stadionie obroniła tytuł wywalczony rok temu w Zjednoczonych Emiratach Arabskich. Sądząc po oracjach szejków na zakończenie, sprawy nie było.

Przed rokiem tenisistce z Izraela odmówiono wizy wjazdowej do Dubaju, za co organizatorzy zostali ukarani kwotą 300 tys. dolarów i groźbą odebrania turnieju. Teraz czołowa zawodniczka kobiecego rankingu otrzymała szansę gry, ale też wyjątkowo czułą opiekę roztoczyły nad nią tamtejsze służby specjalne. Tuż przed turniejem w hotelu obok kortów został zamordowany Mahmoud al Mabhouh, ważny przywódca Hamasu. Z raportów wynikało, że za zamachem “mogły stać osoby widziane w tenisowych strojach”. To był wystarczający powód prześwietlania wszystkich uczestników za pomocą lotniskowych bramek wykrywających metale, ale przede wszystkim odsunięcia Peer od areny głównej. Jej mecze z rozstawioną z nr 1 Dunką Caroline Wozniacki czy półfinalistką z Melbourne Chinką Na Li przeniesiono na boczne korty, co było kpiną z tenisowej hierarchii. Znany sędzia Allan Mills, jedna z ikon Wimbledonu, od lat na czas turnieju w Dubaju przerywa emeryturę i u szejków pełni rolę głównego strażnika regulaminów. W tym roku Anglik czuł się nieswojo, podpisując plan gier układany nie przez siebie, lecz przez tajnych agentów. – Pytałem ich kilkakrotnie, co będzie, jak Peer wejdzie do finału, i gdzie ten mecz zagramy. Odpowiadali, że jeszcze nie wiedzą i żeby słuchać ich poleceń – opowiadał Mills zaprzyjaźnionym kolegom z brytyjskich mediów. Na szczęście dla organizatorów Shahar przegrała półfinał i potem było już jak w arabskiej bajce.

Kanadyjka Stacey Allaster, nowa prezydent WTA, podczas końcowej ceremonii skupiła się na dobroczynnych skutkach rekordowej kary i wyraziła radość z wypełnienia przyjętych przez gospodarzy zobowiązań. Szefowie imprezy pochwalili frekwencję, po czym zapowiedzieli budowę nowego, trzy razy większego, stadionu z rozsuwanym dachem dla 15 tys. widzów. Dyrektor strefy wolnocłowej Colm McLoughlin ocenił, że kraje Zatoki Arabskiej stały się dziś “prawdziwym bastionem światowego tenisa”.

Jeszcze jedno zwycięstwo ropy, jeszcze jedna porażka sportu.