Gra najlepszej polskiej tenisistki zmieniła się przez jedną noc nie do poznania. W sobotę Radwańska była żwawa, pewna siebie, szybka i skuteczna, zrobiła ze spotkania z Carlą Suarez-Navarro miłą dla oka pokazówkę. Po 24 godzinach zobaczyliśmy mecz, w którym Polka zgubiła większość tenisowych walorów i to nie dlatego, że rywalka była lepsza. Martinez-Sanchez wyszła na kort z taką wiarą w siebie, że nawet pierwsze gemy, w których dała się parę razy oszukać Polce i przegrywała 1:3, nie zmniejszyły jej ochoty do walki. Miała dobry pomysł, jak poradzić sobie z szarą nawierzchnią o dziwnych własnościach – odbijała bezpiecznie, kręciła swoje slajsy i lifty, a gdy tylko miała łatwiejszą piłkę, pędziła atakować do siatki.
Publiczność wierzyła w Agnieszkę po pierwszym przegranym secie, wierzyła do stanu 4:4 w drugim. Dziewiąty gem początkowo wzmógł tę wiarę: Polka wygrała w znakomitym stylu trzy piłki, prowadziła 40:0 i zamiast powitać się z trzecim setem, oddała rywalce pięć kolejnych punktów.
Kiedyś Radwańska wygrała z Martinez-Sanchez przegrywając 4:6, 0:4, może za dobrze pamiętała tamten mecz. Historia jednak nie zawsze się powtarza, kolejny gem wyjaśnił, że nerwy Maria Jose miała w niedzielę ze stali. Wygrała pierwszą piłkę meczową. Potem mówiła coś, co nam wydaje się banałem, a w Hiszpanii traktowane jest naprawdę poważnie: o tradycji, o duchu zespołowości, o odpowiedzialności i pracowitości. Dodała też, że dostała w sobotę wieczorem sms-owe życzenia sukcesu i słowa wsparcia od Conchity Martinez.
Po porażce Radwańskiej trudno było oprzeć się wrażeniu, że mecz Polska – Hiszpania jest już przegrany. Dwa punkty liderki miały być pewne, bez nich zabrakło armat w drugiej linii. Urszula Radwańska leczy kontuzję, Marta Domachowska jest na kolejnym zakręcie kariery i w meczu z Carlą Suarez-Navarro wciąż nie była tą odważną tenisistką sprzed lat. W tym meczu biliśmy życzliwe brawa za każdy wygrany punkt, za krótki zryw od stanu 1:5 do 3:5 w pierwszym secie, za kilka wymian. Mecz przegrała 3:6, 2:6. Gołym okiem widać, że w głowie Marty kłębią się trudne myśli, że potrzebuje wsparcia. Na razie musi myśleć o dobrym starcie w Warszawie, jeśli wygra kilka spotkań, to nie zagra w eliminacjach w Paryżu. Może warto na to postawić.
Po czterech meczach singlowych był debel, który miał tylko znaczenie dla Klaudii Jans i Alicji Rosolskiej. Nie udało się im jednak wygrać z mocnymi Hiszpankami, doświadczenie wzięło górę jeszcze raz.