Zakończenie startu Agnieszki Radwańskiej na kortach Flushing Meadows nie było efektowne, lecz polska tenisistka szybko pogodziła się z porażką z Robertą Vinci.
- Włoszka grała wiele podkręcanych piłek, potem nagłe silne uderzenia z forhendu, dobre skróty i woleje, biegała do siatki. Naprawdę było mi ciężko, bo miała odpowiedź na wszystko. Sama też próbuję grać tenis niewygodny dla innych, ona robiła to samo, tylko lepiej - mówiła „Rz" Polka po meczu.
Rankingowy zysk brutto Agnieszki w US Open to 280 pkt, po odjęciu 100 punktów z ubiegłego roku pozostaje na czysto 180. Polka ma obecnie 8115 pkt, wynik z Nowego Jorku nie oznacza gwałtownego spadku, jeśli już, to najdalej na 4. miejsce, za Wiktorię Azarenkę, Marię Szarapową i Serenę Williams.
Radwańska uważa, że to wystarczy, by ze spokojem jechać na kolejne turnieje do Azji i obronić miejsce w elicie. - Nie mam już tak dużej presji, jak w poprzednich kilku latach, kiedy do końca walczyłam o udział w Masters. Będę w Azji broniła się na większym luzie - zapewniała dziennikarzy. - To najlepszy rok w mojej karierze, pierwszy finał wielkoszlemowy, po raz pierwszy drugie miejsce w rankingu. Nie mogę narzekać - dodała.