Za wcześnie twierdzić, że subtelny tenis Polki nie przynosi sukcesów. W Tokio, w turnieju rangi Premier (pula nagród 881 tys. dol.) znów sprawdził się doskonale, w żadnym z pięciu meczów Radwańska nie przegrała seta. Półfinał ze Słowaczką Dominiką Cibulkovą (6:4, 6:1) i finał ze Szwajcarką Belindą Bencic (6:2, 6:2) to były mecze, w których mądra taktyka zdecydowanie wzięła górę nad siłą uderzeń rywalek.
Szczególnie mecz o tytuł przypomniał tę dawną Agnieszkę, która z zadziwiającą lekkością potrafiła obezwładnić każdą, pozornie mocniejszą tenisistkę. Bencic miała w Tokio bardzo dobre dni – pokonała dwie rywalki z pierwszej dziesiątki rankingu WTA: Garbine Muguruzę i Karolinę Woźniacką. Zwycięstwo z Polką dałoby jej pierwszy w karierze awans do czołowej dziesiątki rankingu – od czasów Woźniackiej żadna nastolatka nie wspięła się tak wysoko.