Bolesna półfinałowa porażka z Coco Gauff (1:6, 1:6) oznaczała, że Iga może zanotować spadek na trzecie miejsce w światowym rankingu, jeśli Amerykanka wygra cały turniej. Tak się na szczęście nie stało, bo Gauff w finale uległa Arynie Sabalence 3:6, 6:7 (3-7).
To jednak marne pocieszenie, podobnie jak fakt, że w każdym z tegorocznych turniejów Świątek docierała przynajmniej do ćwierćfinału. Forma Polki - fizyczna, ale przede wszystkim mentalna - niepokoi. Ma za sobą jeden z najgorszych meczów w karierze - i to na swojej ulubionej nawierzchni. Wydawało się, że przejście na korty ziemne pozwoli jej na pierwszy sukces od ubiegłorocznego Roland Garros, ale nawet to nie pomogło.
Porażka w Madrycie. Iga Świątek nie miała planu B
Po porażce z Gauff przyznała, że nie była w stanie wejść na wyższy poziom. Narzekała na pracę nóg. - Wymuszałam ruchy, zamiast robić je intuicyjnie. Czułam, że nie stałam we właściwym miejscu przed uderzeniami. Zwykle nie muszę o tym myśleć podczas meczu. Nie miałam nawet planu B, bo dziś zupełnie nic mi nie wychodziło. Wszystko się posypało - nie kryła bezradności.
Zapowiadała, że potrzebuje kilka dni wolnego, ale szybko zmieniła plany. Co prawda po przyjeździe do Rzymu wybrała się na kawę i spacer po mieście razem z Mają Chwalińską, ale już w niedzielę trenowała na Foro Italico. Jej sparingpartnerką była Wiktoria Azarenka.
Czytaj więcej
Stowarzyszenie Zawodowych Tenisistów (PTPA) podjęło kroki prawne przeciw największym organizacjom...