Ten za lekki smecz Radwańskiej

Agnieszka Radwańska straciła szansę pokonania Marii Szarapowej

Aktualizacja: 25.10.2015 19:05 Publikacja: 25.10.2015 18:53

Agnieszka Radwańska nie skorzystała z 12 podwójnych błędów serwisowych rywalki

Agnieszka Radwańska nie skorzystała z 12 podwójnych błędów serwisowych rywalki

Foto: Rzeczpospolita

Rosjanka wygrała z Polką 4:6, 6:3, 6:4 w drugim meczu grupy czerwonej Finału WTA Tour w Singapurze. Pierwszy mecz był krótki, wynik w pełni oddaje zdarzenia na korcie: Simona Halep pokonała Flavię Pennettę 6:0, 6:3.

Porażka Agnieszki musiała zaboleć ją i kibiców. Polska finalistka Masters zrobiła wiele, by nie przegrać. Dobrze wytrzymała prawie trzy godziny ciężkiej pracy, przebiegła parę kilometrów za potężnie uderzanymi piłkami rywalki, starała się grać agresywnie, miała plan i wiarę, że uda się go wykonać.

Jednak to Masza z Florydy cieszyła się ostatnia i zawdzięcza ten sukces nie tylko sobie, ale i rywalce. Agnieszka nie skorzystała z 12 podwójnych błędów serwisowych Rosjanki, nie miała też chłodnej głowy i pewnej ręki w tych paru chwilach ostatniego seta, gdy decydowały się losy meczu.

Zawód jest tym większy, że Szarapowa prowadziła 4:6, 6:3, 5:2 i serwowała, ale Radwańska w tej trudnej sytuacji potrafiła się opanować, wygrała dwa kolejne gemy i w następnym (znów przy rozchwianym podaniu Rosjanki) doprowadziła do piłki dającej szansę na remis 5:5. Odebrała mocny serwis, kierowała wymianą, zmusiła Szarapową do zagrania krótkiego loba – został do wykonania prosty smecz i można już było widzieć nadzieję na zwycięstwo.

Pozostanie tajemnicą Agnieszki, dlaczego zagrała ten smecz za lekko, tak że Rosjanka mogła łatwo odbić piłkę, zdobyć najważniejszy punkt spotkania, za chwilę zaś mieć piłki meczowe. Wykorzystała drugą. Takich frustrujących błędów nie było wiele, ale skoro zdarzyły się w chwilach tak ważnych, przyniosły efekt: chmurną minę Radwańskiej, spuszczoną głowę, widoczną złość na siebie.

– Oczywiście, że nie wykorzystałam szansy. Drugi set zaczęłam za wolno, za późno było, by gonić – mówiła dziennikarzom po spotkaniu.

Szkoda tego meczu także dlatego, że wynik poszedł w świat i pójdą w zapomnienie znakomite akcje Polki z pierwszego seta, piłki wygrywane w akrobatyczno-taneczny sposób, z piruetem pod siatką włącznie. Z łatwością dałoby się wybrać z tego spotkania parę akcji do zbioru zagrań turnieju. Trener Szarapowej Sven Groeneveld miał powody, by dwa razy biegać do ławki swej tenisistki z troską w oczach i z wyrazami wsparcia (trener Tomasz Wiktorowski tylko raz – w trzecim secie).

Ale po porażce chyba nikt nie będzie pamiętał, jak blisko była Agnieszka przełamania podania rywalki w drugim gemie decydującego seta, trwająca prawie kwadrans ta mała bitwa o prowadzenie 2:0 też została przegrana o włos.

W grze Szarapowej nie było blasku z dawnych lat. Odrodziła się, ale jeszcze nie w mistrzowskim wydaniu. Trochę odwykła od walki turniejowej, od Wimbledonu minęło sporo czasu. Grała mocno i bojowo jak zawsze, ślady kontuzji pleców i dłoni trudno było zobaczyć, kondycję też miała solidną, lecz żaden trening nie da pewności, jaką zyskuje się w walce o stawkę.

Przegrany pierwszy mecz Polki nie oznacza końca szans na półfinał, ale taki przypadek jak rok temu, gdy Agnieszka awansowała z jednym zwycięstwem grupowym, nie zdarza się często.

Teraz na Polkę czeka bardzo energiczna Simona Halep, czeka podrażniona przez Rumunkę mistrzyni US Open Flavia Pennetta.

Włoszka chciała zagrać z Halep w stylu z Nowego Jorku (wówczas wygrała w półfinale 6:1, 6:3), lecz przeliczyła się z możliwościami (nie tylko włoskie gazety sugerowały, że świętowanie zwycięstwa w Wielkim Szlemie jednak trochę czasu zabrało). Nie doceniła także tego, że Simona umie wybierać cele, w październiku postawiła wyłącznie na przygotowania i miała na nie całe trzy tygodnie. Opowieści o kontuzji ścięgna Achillesa i innych słabościach w jej przypadku można włożyć między bajki. Była szybka i po dawnemu skuteczna, rzadkie wzloty Pennetty pozwoliły tylko uniknąć wstydu, czyli wyniku 0:6, 0:6.

W środę się okaże, czy Rumunka utrzyma formę, zapewne tak będzie, w końcu to ubiegłoroczna finalistka, która wtedy po porażce w finale z Sereną (w grupie z nią wygrała) zapewniała, że wróci jeszcze mocniejsza. Wróciła i w niedzielę powiedziała: – Teraz jest inaczej, mam już potrzebne doświadczenie.

Z okazji finałów WTA odbyła się także uroczystość wręczenia Martinie Hingis pierścienia potwierdzającego przyjęcie do tenisowej Galerii Sławy (w 2013 roku). O dawnych grzeszkach zapomniano, tym bardziej że pani Hingis została globalnym ambasadorem tej instytucji, no i w poniedziałek wyjdzie na kort w deblu z Sanią Mirzą, by jeszcze raz potwierdzić swą wielkość.

Rosjanka wygrała z Polką 4:6, 6:3, 6:4 w drugim meczu grupy czerwonej Finału WTA Tour w Singapurze. Pierwszy mecz był krótki, wynik w pełni oddaje zdarzenia na korcie: Simona Halep pokonała Flavię Pennettę 6:0, 6:3.

Porażka Agnieszki musiała zaboleć ją i kibiców. Polska finalistka Masters zrobiła wiele, by nie przegrać. Dobrze wytrzymała prawie trzy godziny ciężkiej pracy, przebiegła parę kilometrów za potężnie uderzanymi piłkami rywalki, starała się grać agresywnie, miała plan i wiarę, że uda się go wykonać.

Pozostało 89% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Tenis
Frances Tiafoe wyzwał sędziego. Grozi mu surowa kara
Materiał Promocyjny
BaseLinker uratuje e-sklep przed przestojem
Tenis
Zwycięstwo, jakiego jeszcze nie było. Magdalena Fręch pokonuje Emmę Navarro
Tenis
Poszukiwania trenera trwają. Igę Świątek na razie wspiera Dawid Celt
Tenis
Co może dać zmiana trenera w tenisie. Coco Gauff wygrywa w Pekinie
Tenis
Niespodziewana porażka Aryny Sabalenki. Co to oznacza dla Igi Świątek?