Korespondencja z Paryża
Ósmy tenisista światowego rankingu po zwycięstwie nad Amerykaninem był zrelaksowany, choć powody do nerwów w trakcie meczu miał. Deszcz przerywał bowiem spotkanie trzy razy i wydłużył rywalizację do blisko trzydziestu godzin. Stalowe nerwy oraz stoicki spokój Hurkacza w tak rwanym, rozstrzyganym na raty pojedynku mogły mieć decydujące znaczenie.
- Możliwe, że to najdłuższy mecz, jaki grałem, choć podczas Wimbledonu na spotkania z Daniiłem Miedwiediewem i Novakiem Djokoviciem też wychodziłem kolejnego dnia - przypomina Polak.
Czytaj więcej
- Cieszę się, że ludzie oglądają mecze z entuzjazmem, ale nie można przekraczać pewnych granic - mówi dyrektor Roland Garros Amelie Mauresmo.
Roland Garros. Co Hubert Hurkacz robił w przerwach meczu z Brandonem Nakashimą
Maratoński dystans meczu był dla obu tenisistów dużym wyzwaniem. - Ważny jest w takich momentach relaks, żeby się nie wypompować. Zawsze po zejściu z kortu się rozciągałem i coś jadłem, ale małego, bo lepiej nie robić tego tuż przed grą, a drugiego dnia nasze spotkanie przesuwano co pół godziny czy godzinę, więc nie było wiadomo, kiedy wrócimy na kort - wyjaśnia Hurkacz.