Sypnęły się pochwały za drugi mecz Polki, za elegancki wynik 6:4, 6:2 oraz umiejętną likwidację zagrożenia w pierwszym secie, gdy wypełniona po czubek głowy agresją Bouchard prowadziła 4:2 i miała uzasadnioną nadzieję na więcej.
Na więcej Radwańska nie pozwoliła, sześć kolejnych gemów wygrała klasycznie – prowokując rywalkę do błędów, plącząc jej nogi i niwecząc plany ataku. Przejęła kontrolę nad spotkaniem na Rod Laver Arena i została jego gwiazdą.
– Byłam gotowa w 100 procentach. Wiedziałam, że łatwo nie będzie, że Bouchard jest niebezpieczna. To spore wyzwanie grać z kimś takim już w drugiej rundzie. Zrobiłam wszystko jak należy i dlatego wygrałam mecz w dwóch setach. Eugenie zaczęła znakomicie. Tym, co nas różniło, była moja regularność odbić. Dzięki niej odrobiłam straty w pierwszym secie. Poza tym nieźle serwowałam, koncentrowałam się na tym i to pomogło – mówiła Polka.
Można tylko żałować, że uciekło Agnieszce zagranie dnia, może nawet pierwszego tygodnia turnieju. W jednej z długich wymian na początku drugiego seta, po serii niezwykłych obron Radwańska wyjęła z rękawa jedno ze swych magicznych uderzeń w boczną linię, ale sędzia krzyknął: aut! „Jastrzębie oko" pokazało, że autu nie było, punktu też, powtórka już takich wzruszeń nie przyniosła.
Następną rywalką Polki będzie Monica Puig z Portoryko, nr 52. rankingu WTA, 23-letnia tenisistka na dorobku. Rok zaczęła bardzo dobrze, od pierwszego zwycięstwa w turnieju WTA. Wygrała w minionym tygodniu w Sydney, walcząc od kwalifikacji. Sukces oznaczał aż osiem zwycięskich meczów, pokonała tam m.in. Samanthę Stosur, Belindę Bencic i Swietłanę Kuzniecową.