Mensik był świetnym juniorem, ale w dorosłym tenisie zawodowym dopiero zaczyna karierę, więc choć wywodzi się z dobrej szkoły w Prościejowie, to uważano, że dla Huberta Hurkacza, dziewiątego tenisisty świata, nie powinien stanowić groźnego przeciwnika. Był groźny, był wytrwały, pokazał świetny serwis, rozpoczął mecz Polakiem od wygrania seta w długim tie-breaku, słowem udowodnił, że ranking (142. ATP) w przypadku tego talentu wiele nie dowodzi. 

Hurkacz nie grał źle. Od początku spotkania gemy serwisowe wygrywał raczej łatwo, tworzył też dość często zagrożenie przy podaniu Czecha. Jeśli czegoś Polakowi brakowało, to tej odrobiny twardości i dopilnowania, by małe przewagi zamieniać w duże. Jak o tym nie zapominał to sety zgarniał względnie łatwo, jak dopuścił Jakuba Meniska do odrabiania strat, to dwa razy przegrał wyrównane sety.

Czytaj więcej

Kibicom na Australian Open wolno więcej. Narzekania zaczęły się już pierwszego dnia

Kto spojrzał na wynik dostrzegł tę prawidłowość, tenisowi pisarze często nazywają takie mecze „kolejką górską”, choć na szczęście była to kolejka prowadzona jednak przez większość długiej podróży przez polskiego maszynistę. – To raczej nie była moja najlepsza forma, chciałbym w kolejnych rundach zagrać lepiej, nie musieć sięgać do tak głębokich rezerw – mówił Hubi w rozmowie po meczu. Ponieważ długie wyniszczające wymiany w meczu z Mensikiem zdarzały się jednak rzadko (obaj twórczo wykorzystywali świetne podania), to zdrowia i chęci gry w Polaku jeszcze sporo zostało. Następnym rywalem Hurkacza będzie Francuz Ugo Humbert (nr 21 w turnieju, nr 20. ATP), który wyeliminował w drugiej rundzie nadzieję chińskiego tenisa, Zhizhena Zhanga wygrywając 6:2, 5:7, 6:1, 7:6 (7-3).