Pierwszy set trwał godzinę. Iga Świątek zaczęła grę bardzo energicznie, przełamała podanie rywalki, ale za chwilę to samo zrobiła Pliskova. Ten schemat: Polka atakuje, obejmuje prowadzenie, lecz rywalka odrabia stratę powtórzył się jeszcze raz, w końcu decydował tie-break, w którym znów była twarda walka, ale wreszcie Iga wykorzystała mini-przełamanie i wygrała 8-6.
Po takim mozolnym secie może nie było powodów do wielkiego chwalenia polskiej mistrzyni, ale fakt, że ma wiarę we własne umiejętności i nie boi się ataku, nawet podczas pierwszego, rozpoznawczego meczu na kanadyjskich kortach, trzeba było zauważyć. Trenerska grupa wsparcia, w pełnym trzyosobowym składzie, nie wydawała się zaniepokojona tym trudnym startem, tym bardziej, że w drugim secie sytuacja rozwinęła się znacznie lepiej. Czeszka, która z początku dorównywała Polce przynajmniej pod względem mocy forhendów i returnów, wyraźnie zwolniła poruszania się po korcie. Na jej tle Iga była więc jak żywe srebro, i ta szybkość doprowadziła ją dość żwawo do sukcesu.
Czytaj więcej
Po ponad trzech latach przerwy Karolina Woźniacka znów gra zawodowo w tenisa. Jej celem jest US O...
Polska tenisistka objęła bowiem prowadzenie 3:0, potem 5:1, trochę zacięła się przy własnym serwisie, by ostatecznie zwyciężyć przy podaniu rywalki 7:6 (8-6), 6:2. Trenerzy wstali i bili brawo, na trybunach wyrosły biało-czerwone flagi (w Montrealu i Toronto Polonia przybywa na polskie mecze dość licznie).
Niepokój towarzyszący zawsze pierwszym meczom można skreślić. Po 108 minutach w miarę niezłego spotkania można powiedzieć, że aklimatyzacja Igi Świątek przebiegła pomyślnie, ciąg dalszy też powinien być interesujący, bo Karolina Muchova, rywalka z finału Roland Garros 2023, to doskonała tenisistka, a i doświadczona Rumunka Cirstea jeszcze potrafi od czasu do czasu pokazać dlaczego uważano ją kiedyś za wielki talent.