Mama Karolina Woźniacka wróciła na kort

Po ponad trzech latach przerwy Karolina Woźniacka znów gra zawodowo w tenisa. Jej celem jest US Open, a potem igrzyska olimpijskie w Paryżu.

Publikacja: 10.08.2023 03:00

Karolina Woźniacka chce pokazać, że bycie matką nie musi oznaczać końca kariery sportowej

Karolina Woźniacka chce pokazać, że bycie matką nie musi oznaczać końca kariery sportowej

Foto: Minas Panagiotakis / GETTY IMAGES NORTH AMERICA / Getty Images via AFP

Rywalka z pierwszej rundy w Montrealu nie była zbyt groźna – Kimberly Birrell jest 115. na świecie, wprawdzie przeszła kwalifikacje, ale starcie z byłą liderką rankingu światowego nie wyzwoliło w niej dodatkowej mocy. Przegrała dość gładko 2:6, 2:6 i zniknęła w szatni, pozostawiając scenę dla bardziej sławnej koleżanki, którą witał przebój Neila Diamonda „Sweet Caroline”, a po godzinie z kwadransem żegnały okrzyki: – Karolino, ty nigdy nie odeszłaś!

O grze dawnej mistrzyni można śmiało powiedzieć kilka ciepłych słów – duńska tenisistka była aktywna, dynamiczna, po dawnemu miała mocne płuca i dobiegała niemal do każdej piłki. Kilka kontr przypomniało jej wybitne umiejętności gry w obronie, czyli to, co w zasadzie dało jej pierwsze miejsce na świecie. Sportowa figura również bez zarzutu, co po niedawnym urodzeniu dwójki dzieci nie zawsze jest sprawą oczywistą.

Czytaj więcej

Karolina Woźniacka wznawia karierę

Za pierwsze zwycięstwo Woźniacka ma już 60 punktów rankingowych – specjalne zaproszenie do turnieju rangi WTA 1000 ma tę zaletę, że daje spore profity. Oznacza to, że w poniedziałek w klasyfikacji WTA Karolina pojawi się od razu na 629. miejscu, jeśli ta kanadyjska przygoda miałaby trwać tylko jedną rundę.

Jak jazda na rowerze

– Jestem szczęśliwa i trochę zmęczona. Fajnie było znów zagrać na korcie centralnym przed wielką publicznością i bardzo się cieszę, że mogłam wygrać pierwszy mecz po ponad trzech i pół roku. Nie wiedziałam, czego się spodziewać, ale jestem bardzo zadowolona ze sposobu, w jaki przeszłam ten mecz. Nie jest łatwo wrócić po tak długiej przerwie. Z początku byłam trochę zdenerwowana, ponieważ chciałam dobrze wypaść, ale szybko się przyzwyczaiłam do sytuacji. To trochę jak z jazdą na rowerze: tego się nie zapomina, choć jednocześnie było nieco inaczej – mówiła, znów z szerokim uśmiechem, do dziennikarzy.

Zawodowy debiut Karoliny nastąpił osiem dni po jej 15. urodzinach. Nie miała wtedy rankingu, ale dostała zaproszenie do turnieju w Cincinnati w 2005 roku. Odeszła z WTA Tour w styczniu 2020 roku po porażce w trzeciej rundzie Australian Open z Ons Jabeur. Miała wówczas 29 lat, w dorobku dumne 71 tygodni prowadzenia w rankingu światowym (w tym tygodniu wyrównała to osiągnięcie Iga Świątek) i zwycięstwo wielkoszlemowe z Melbourne w 2018 roku plus 29 w innych turniejach.

Miała nadzieję, że to zapowiedziane pożegnanie w Australii nieco się przedłuży, ale właśnie rozbłysła gwiazda Jabeur, Tunezyjka wygrała 7:5, 3:6, 7:5 i kazała Karolinie ogłosić rozstanie z tenisem. – Towarzyszy mi dużo wzruszeń. Trochę smutku. Retrospekcje. Fakt, że wszystko minęło tak szybko, lecz jednocześnie wydaje mi się, że jestem w tenisie już całkiem długo. No i myślę, że ten ostatni występ pasował do mej kariery: były trzy sety, mnóstwo szlifowania kortu i koniec po błędzie forhendowym… – mówiła wówczas, trochę przez łzy, ale też ze znanym uśmiechem.

Czytaj więcej

Lokomotywą do igrzysk. Polski Komitet Olimpijski coraz bogatszy

Odchodziła spełniona. – Chciałam wygrać turniej Wielkiego Szlema. Chciałam być numerem jeden na świecie. Ludzie myśleli, że zwariowałam, przecież pochodziłam z małego kraju, bez wielkich tradycji tenisowych. Ale sprawiłam, że to się wydarzyło. Ciężko pracowałam na to każdego dnia. Jestem z tego bardzo dumna – dodała wtedy w Melbourne.

Zainspirowała ją Serena Williams

To był dobry moment na przerwę także z powodów rodzinnych. Chciała z mężem Davidem Lee, dwukrotnym uczestnikiem Meczu Gwiazd NBA, powiększyć rodzinę, odnaleźć zalety życia po sportowej karierze, nawet jeśli w duszy wybrzmiewała jeszcze tęsknota za rywalizacją i adrenaliną, jaką daje tylko wyczynowy tenis. Drugą ważną przyczyną była choroba – reumatoidalne zapalenie stawów, z którym przyszło mierzyć się Karolinie Woźniackiej od 2018 roku.

Można rzec, że w obu sprawach plany się powiodły. Chorobę dało się opanować, przy okazji tenisistka pokazała światu, że lekarstwa, odpowiednia dieta i wypoczynek dają właściwe efekty. Rodzina w czerwcu 2021 roku powiększyła się o córkę Olivię, w październiku 2022 roku o syna Jamesa.

Spory fragment życia tenisistki i koszykarza sportretowany został w reportażu „Wozniacki & Lee” produkcji Warner Bros., pokazanym przez Viaplay w 2022 roku. Kamery śledziły ich świat przed i po urodzinach Olivii, w sześcioodcinkowej serii pojawiły się Serena Williams i Agnieszka Radwańska, przyjaciółki nie tylko z kortów, także koszykarze NBA oraz rodzice Karoliny i Davida.

Ta opowieść o wartościach rodzinnych nie oznaczała jednak końca sportowych marzeń Karoliny. Przyznała parę tygodni temu, że do powrotu zainspirowała ją Serena. Też zdolna matka, która wróciła do pracy w profesjonalnym tenisie. Spotkały się na kolacji, Caro (jak mawiają bliscy) wspomniała, że ma wstępny plan wznowienia kariery i mocno ćwiczy, usłyszała zachwyt i słowa pełne wsparcia ze strony 23-krotnej mistrzyni wielkoszlemowej.

– Przetarła drogę wielu z nas, pokazała, że wszystko jest możliwe, więc ogłosiłam powrót. Jako rodzina też zdecydowaliśmy, że nadszedł czas. Chcę pokazać moim dzieciom, że można realizować marzenia bez względu na wiek i rolę. Wciąż mam cele, które chcę osiągnąć. Wracam do gry i nie mogę się doczekać. Może będę mogła grać na najwyższym poziomie rok, może dwa albo trzy? Nie wiem. Wiem, że za pięć lat, kiedy dzieci pójdą do szkoły, będzie za późno – mówiła w niedawnej rozmowie dla magazynu „Vogue”, który ze względu na tenisową pasję naczelnej Anny Wintour bywał już miejscem podobnych wyznań.

Ambitna misja Karoliny Woźniackiej

Karolina Woźniacka mówi też otwarcie, że ma tak wiele chęci współzawodnictwa, że mocno wierzy w sukces powrotu, że stres, nawet jeśli jest, to niewielki, gdyż tenisistka wraca do tego, co kocha. Po starcie w Kanadzie ma prosty cel – dobrze wypaść w US Open, gdzie także ma już obiecaną dziką kartę, w końcu grała w Nowym Jorku dwukrotnie w finałach, w 2009 i 2014 roku. Dalsze plany też są zarysowane: Australian Open i igrzyska olimpijskie w Paryżu w 2024 roku.

Czytaj więcej

Mirosław Żukowski: Legia w kolorze blue

Jest w tym powrocie również chęć pokazania, że bycie matką nie musi oznaczać końca kariery sportowej. Ma może nieco łatwiej od innych, wspierający mąż i rodzice oraz bezpieczeństwo finansowe dają niemały komfort, ale i tak misja jest ambitna, tym bardziej że tenisiści podobnych problemów nie mają. Nikt nie wspomina, by Roger Federer (czwórka potomstwa), Andy Murray (także czworo dzieci), Novak Djoković (dwójka) lub Rafael Nadal (jedno) musieli wybierać między rodziną a grą w ATP Tour.

Nie jest w tej matczynej misji sama. O Serenie i jej wyczynach wszyscy pamiętają, tak samo jak o sukcesach Kim Clijsters, która wygrała US Open 2009 18 miesięcy po urodzeniu córki. Elina Switolina powiła syna w październiku ubiegłego roku, by w lipcu tego roku dotrzeć do półfinału Wimbledonu. Powróciła do pracy Wiktoria Azarenka i od czasu do czasu przypomina młodszym dawną mistrzynię. W lutym mamą została Andżelika Kerber i już wspomina, że wielkie korty wzywają także ją. Tenisowe matki potrafią.

Rywalka z pierwszej rundy w Montrealu nie była zbyt groźna – Kimberly Birrell jest 115. na świecie, wprawdzie przeszła kwalifikacje, ale starcie z byłą liderką rankingu światowego nie wyzwoliło w niej dodatkowej mocy. Przegrała dość gładko 2:6, 2:6 i zniknęła w szatni, pozostawiając scenę dla bardziej sławnej koleżanki, którą witał przebój Neila Diamonda „Sweet Caroline”, a po godzinie z kwadransem żegnały okrzyki: – Karolino, ty nigdy nie odeszłaś!

Pozostało 94% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Tenis
Andriej Rublow wygrywa w Madrycie. Dużo niewiadomych przed Roland Garros
Tenis
Iga Świątek wygrywa tenisowe El Clasico. Wielki triumf Polki w Madrycie
Tenis
Finał marzeń w Madrycie. Iga Świątek zagra z Aryną Sabalenką
Tenis
Magiczny tenis Igi Świątek. Jest drugi kolejny finał w WTA w Madrycie
Tenis
Rywalka Igi Świątek: „Jestem starsza i mądrzejsza”
Materiał Promocyjny
20 lat Polski Wschodniej w Unii Europejskiej