Po ponad trzygodzinnym meczu Andriej Rublow – Aleksander Bublik liczni widzowie na korcie centralnym postanowili zregenerować siły, więc pierwsze minuty spotkania Polki ze Szwajcarką przebiegały przy opustoszałych krzesełkach, ale pustki nie trwały długo. Panie grały zbyt interesująco, żeby zostawiać sprawy bez oglądu.
W pierwszym secie długo mieliśmy obiecujący schemat: szybko wygrywane gemy Igi, wolniej te Belindy. Drobne zakłócenie wprowadziła prośba Polki po trzech gemach o opatrunek pięty. Kto patrzył uważnie dostrzegł, że Iga włożyła buty poprzedniej firmy, nie tej nowej, której logo widnieje na czapce i koszulce.
Przewagi Polki i jej początkowa energia jednak niewiele znaczyły. Przy stanie 5:4 Iga prowadziła już 40-15 (podawała rywalka), ale te dwie szanse szybko uciekły i tie-break stał się faktem. W nim znacznie bardziej spokojna okazała się Bencic, pewnie zdobywała punkt za punktem, tablica pokazała: 4-0, 6-1, trzy obronione piłki setowe i 7-4 dla Szwajcarki . Pierwszy przegrany set Igi w turnieju.
Czytaj więcej
Najszybciej w niedzielę do ćwierćfinału awansowali Jessica Pegula i Andriej Rublow. Czekanie na mecze Igi Świątek i Huberta Hurkacza nudy nie przyniosło.
Świątek pędem narzuciła ręcznik na ramiona, pobiegła do szatni z notatnikiem, w którym (jak sądziliśmy) krył się sposób na zwycięstwo. Zaczęła drugi set dobrze, przełamanie na powitanie, poprawka w drugim gemie, 2:0, wydawało się, że wrócił rytm i odpłynęła zbyt częsta złość na siebie. Nic z tego, Bencic nie tylko odrobiła stratę, ale chwilami dominowała w wymianach, nieźle serwowała, okazało się jasne, że to mecz równych sobie tenisistek.