Wimbledon. Iga Świątek pierwszy raz w ćwierćfinale

Zatrzymać Igę w 1/8 finału próbowała Belinda Bencic, była bardzo blisko, miała dwie piłki meczowe, lecz przegrała 7:6 (7-4), 6:7 (2-7), 3:6. Ćwierćfinałową rywalką Polki będzie Ukrainka Elina Switolina.

Publikacja: 09.07.2023 22:37

Wimbledon. Iga Świątek pierwszy raz w ćwierćfinale

Foto: EPA/ISABEL INFANTES

Po ponad trzygodzinnym meczu Andriej Rublow – Aleksander Bublik liczni widzowie na korcie centralnym postanowili zregenerować siły, więc pierwsze minuty spotkania Polki ze Szwajcarką przebiegały przy opustoszałych krzesełkach, ale pustki nie trwały długo. Panie grały zbyt interesująco, żeby zostawiać sprawy bez oglądu.

W pierwszym secie długo mieliśmy obiecujący schemat: szybko wygrywane gemy Igi, wolniej te Belindy. Drobne zakłócenie wprowadziła prośba Polki po trzech gemach o opatrunek pięty. Kto patrzył uważnie dostrzegł, że Iga włożyła buty poprzedniej firmy, nie tej nowej, której logo widnieje na czapce i koszulce. 

Przewagi Polki i jej początkowa energia jednak niewiele znaczyły. Przy stanie 5:4 Iga prowadziła już 40-15 (podawała rywalka), ale te dwie szanse szybko uciekły i tie-break stał się faktem. W nim znacznie bardziej spokojna okazała się Bencic, pewnie zdobywała punkt za punktem, tablica pokazała: 4-0, 6-1, trzy obronione piłki setowe i 7-4 dla Szwajcarki . Pierwszy przegrany set Igi w turnieju. 

Czytaj więcej

Demokratyczna loża na Wimbledonie. Na 80 miejscach zasiada nie byle kto

Świątek pędem narzuciła ręcznik na ramiona, pobiegła do szatni z notatnikiem, w którym (jak sądziliśmy) krył się sposób na zwycięstwo. Zaczęła drugi set dobrze, przełamanie na powitanie, poprawka w drugim gemie, 2:0, wydawało się, że wrócił rytm i odpłynęła zbyt częsta złość na siebie. Nic z tego, Bencic nie tylko odrobiła stratę, ale chwilami dominowała w wymianach, nieźle serwowała, okazało się jasne, że to mecz równych sobie tenisistek.

Mocno drżeć o losy Igi Świątek w czwartej rundzie Wimbledonu – to wielu nie wydawało się możliwe, ale obraz nie kłamał.  Szwajcarka, w końcu mistrzyni olimpijska i 14. tenisistka świata, poczuła szansę. Nie poszła na ostre zwarcie z Igą, postawiła na precyzję i spokojne oddawanie piłki zza końcowej linii w rogi kortu (obie panie skrótów i lobów nie stosowały), metoda wydawała się skuteczna, bo Igę znów nosiła ambicja, nerwy i nękała odrobina niepewności, czy potrafi wytrzymać taką presję. 

To, co najważniejsze zdarzyło się w drugim secie przy stanie 6:5 dla Belindy. Doprowadziła do wyniku 40-15 przy podaniu Polki. Miała dwie piłki meczowe z liderką rankingu światowego. Obie zostały obronione. Po chwili gem dla Igi com oznaczało drugi tie-break. Zaczął się znów od przewagi Szwajcarki , więc kort centralny nie miał wyboru: zaczął dopingować Igę (wszyscy kibice lubią długie i zacięte mecze). Świątek dała radę i to jest największe jej osiągnięcie w tym meczu. Dała radę własnej słabości, długimi chwilami nie grała dobrze, ale podnosiła się i walczyła, próbowała, czasem trochę desperacko, ponownie odzyskiwać inicjatywę.

Czytaj więcej

Mariusz Fyrstenberg: Chcemy więcej polskich akcentów

Rywalka wreszcie pomogła. Po straconych piłkach meczowych, po przegranym drugim secie przygasła. Wystarczyła mała chwila tej słabości, by Iga zdobyła przewagę przełamania serwisu i, wciąż nie bez trudu (wynik 6:3 nie ma tu nic do rzeczy) dotarła wreszcie do ostatniej piłki. Tą ostatnią piłką była as serwisowy, więc wrażenie drogi przez mękę może niektórym się zamazało, ale nie kryjmy – to był mecz cierpienia, niepewności i wykuwania sukcesu w niemałym bólu. Zapewne wiele Igę nauczył. 

Po spotkaniu polska tenisistka mówiła o zmęczeniu, presji, ale też nauce gry na trawie, która, jak widać jest zajęciem ustawicznym. Pytana o odczucia z takiego meczu trochę się pogubiła, bo wyjaśniać psychologiczne zawiłości w takiej chwili łatwo nie jest. – Przepraszam, jestem zbyt zmęczona, by zebrać myśli – powiedziała, i za tę szczerość też zebrała brawa. Potem wyjaśniła, że wygrywanie piłek meczowych też jest wielkim stresem, może nawet większym, niż ich bronienie, więc rozumie też nerwy rywalki.

Sukces jednak jest. Może nie nader efektowny, ale jest. Pierwszy ćwierćfinał wimbledoński Polki oznacza, że Arena Sabalenka musi wygrać turniej, by za tydzień zepchnąć Igę Świątek z pierwszego miejsca rankingu WTA. 

Piątą rywalką Igi w Londynie będzie Elina Switolina, która wygrała z Wiktorią Azarenką po podobnych emocjach, jakie towarzyszyły spotkaniu Polki ze Szwajcarką. W mistrzowskim tie-breaku trzeciego seta Białorusinka prowadziła 8-4, pani Monfilsowa wyprowadziła wynik na 8-8, a potem wygrała 2:6, 6:4, 7:6 (11-9) po drugiej piłce meczowej. 

Czytaj więcej

BNP Parbias Warsaw Open. Iga Świątek w stolicy i szansa dla Polek

Tak jak obiecała ukraińskim rodakom, nie było podania ręki rywalce po meczu, ale jakiś drobny gest podziękowania wysłała, w każdym razie Wiktoria pokazała, że rozumie sytuację i żadnych dodatkowych demonstracji nie robiła. Czas ochłonąć, a potem myśleć o ćwierćfinale Igi i Eliny – będzie gorący wtorek w Wimbledonie.

Po ponad trzygodzinnym meczu Andriej Rublow – Aleksander Bublik liczni widzowie na korcie centralnym postanowili zregenerować siły, więc pierwsze minuty spotkania Polki ze Szwajcarką przebiegały przy opustoszałych krzesełkach, ale pustki nie trwały długo. Panie grały zbyt interesująco, żeby zostawiać sprawy bez oglądu.

W pierwszym secie długo mieliśmy obiecujący schemat: szybko wygrywane gemy Igi, wolniej te Belindy. Drobne zakłócenie wprowadziła prośba Polki po trzech gemach o opatrunek pięty. Kto patrzył uważnie dostrzegł, że Iga włożyła buty poprzedniej firmy, nie tej nowej, której logo widnieje na czapce i koszulce. 

Pozostało 89% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Tenis
Madryt: Iga Świątek wygrala 20. turniej w karierze. Na to zwycięstwo czekała bardzo długo
Tenis
Andriej Rublow wygrywa w Madrycie. Dużo niewiadomych przed Roland Garros
Tenis
Iga Świątek wygrywa tenisowe El Clasico. Wielki triumf Polki w Madrycie
Tenis
Finał marzeń w Madrycie. Iga Świątek zagra z Aryną Sabalenką
Tenis
Magiczny tenis Igi Świątek. Jest drugi kolejny finał w WTA w Madrycie