Polka wygrała 6:3, 7:5 ćwierćfinał z Karoliną Pliskovą prezentując przede wszystkim niezachwianą wiarę, że sukces jest możliwy. Zaczęła od straty gema serwisowego – odrobiła go już kilka minut później, może ten początek też zbudował w niej pewność, że nie odda Czeszce tego awansu.
Walczyła po swojemu, ambitnie biegając do każdej piłki, mogąc liczyć na niezły serwis, wciąż upewniając rywalkę, że żadnej ulgi za dawne przewagi i dobre miejsca w rankingu WTA nie dostanie. Pliskova nie wytrzymała tego ciśnienia. Straciła pewność serwisu, straciła pomysł na wygrywanie punktów, gubiła się w wymianach – gdziekolwiek posłała mocną piłkę, tam czekała Polka.
Czytaj więcej
Piękny sen Magdy Linette w Melbourne trwa dalej! Polka, po raz pierwszy w karierze, zagra w półfinale wielkoszlemowego turnieju.
Magda Linette w wersji nieustępliwej od pierwszej do ostatniej minuty po niespełna dwóch godzinach gry na korcie im. Roda Lavera mogła więc znów podnieść ręce w górę i zachwycać się pięknem chwili. W 30. starcie wielkoszlemowym jest pierwszy raz w półfinale – w Australii żadna Polka wyżej nie była. Po Anett Kontaveit, Jekaterinie Aleksandrowej i Caroline Garcii pokonała kolejną cenioną rywalkę, mogła z uśmiechem dziękować publiczności, trenerom, całemu światu.
Najbardziej powinna dziękować sobie. Gdyby szukać w Polsce sportowego wzorca determinacji, uporu i wiary w sukces, miałaby duże szanse stanąć na pomniku. Musiała mieć te cechy, gdyż niewiele dostała w prezencie. Zaczynała pod okiem taty w Poznaniu, przeszła z Olimpii do Posnanii, z Posnanii do Grunwaldu, znalazła wreszcie stałą przystań w poznańskim AZS-e, z którym związana jest już sześć lat.