Drugiego dnia nikt ważny nie odpadł, choć w spotkaniu Alexandra Zvereva z Juanem Pablo Varillasem trzeba było pięciu setów, by Niemiec zwyciężył „lucky losera”. Także Ons Jabeur wymęczyła trzysetową wygraną z Tamarą Zidansek. Novak Djoković, Caroline Garcia, Aryna Sabalenka, Casper Ruud, Taylor Fritz i inni wysoko rozstawieni grają dalej.
Bohaterem dnia był pięciokrotny finalista Australian Open Andy Murray, którego obecna kariera to wytrwałe, ale umiarkowanie skuteczne próby powrotu do dawnej wielkości. Wszyscy biją steranemu przez kontuzje i czas Andy’emu brawo, widząc ten wysiłek osiągany – jak piszą niektórzy – „w brzęku i piskach sztucznych bioder”.
Ale we wtorek przyszedł wreszcie dla Brytyjczyka dzień triumfu, czyli heroiczne, pięciosetowe zwycięstwo nad cenionym i znacznie młodszym Włochem Matteo Berrettinim (nr 13). To pierwsza od pięciu lat wygrana sir Andy’ego z zawodnikiem z czołowej dwudziestki rankingu. Mecz trwał 4 godziny i 49 minut, wynik 6:3, 6:3, 4:6, 6:7 (7-9), 7:6 (10-6) odzwierciedla trudy tej walki, a łzy szczęścia Brytyjczyka wylane po ostatniej piłce były odpowiednią pointą.
Czytaj więcej
Rosyjska ambasada w Australii zareagowała na zakaz wnoszenia rosyjskich flag na Australian Open, nazywając to "kolejnym przykładem niedopuszczalnego upolitycznienia sportu".
Plan drugiego dnia został w pełni wykonany tylko na trzech największych arenach (Rod Laver, Margaret Court, John Cain), które można było zasłonić przed słońcem. Podczas Australian Open od kilku lat mierzy się tzw. stres cieplny, którego wartość podawana w skali od 1 do 5 określa możliwość gry.