Nasza tenisistka w tym roku pokonywała już Rosjankę trzykrotnie: 6:2, 6:3 w Melbourne, 6:1, 6:2 w Dubaju i 6:3, 6:0 w Dausze. - Przegrywałam, ale to była zupełnie inna historia - wyjaśniała Kasatkina, pokładając nadzieje w innej nawierzchni. Kilkanaście dni wcześniej dotarła do półfinału turnieju w Rzymie, wygrała w tym sezonie 12 z 15 meczów na „mączce”. Niespodzianki jednak nie było.
Świątek zaczęła nerwowo, w pierwszych gemach obie tenisistki popełniały sporo błędów. Polka potrzebowała kilkunastu minut, żeby wejść w odpowiedni rytm. Minął kwadrans i grała już dojrzale. Zdobywała kolejne punkty z zimną krwią, imponowała zwłaszcza skutecznym forehandem.