Nudy w kobiecym tenisie nie było, nawet jeśli rok minął bez Marii Szarapowej, która zagrała tylko cztery mecze w Melbourne i zaraz wpadła na stosowaniu meldonium, środka dopingowego z Łotwy rodem. Ta afera z początku sezonu przesłoniła początkowo pierwszy wielkoszlemowy sukces Andżeliki Kerber w Australian Open i rosnące od startu sezonu trudności Sereny Williams w obronie pozycji najlepszej na świecie.
Kara dla Szarapowej okazała się względnie łagodna, dwa lata dyskwalifikacji zmniejszono w lecie do 15 miesięcy. W kwietniu przyszłego roku Rosjanka wraca na korty, z wizerunkiem osoby niewinnej, skrzywdzonej przez los albo nieżyczliwych ludzi. Kto liczył, że Masza posypie głowę popiołem albo da sobie spokój z wyczynowym tenisem, musi być zawiedziony.
Harde pokolenie
Największą wygraną roku pozostanie Kerber, niezależnie od wyników turnieju Masters. Do zwycięstw w Melbourne i Nowym Jorku, finału Wimbledonu i finału olimpijskiego dołożyła także nr 1 w rankingu WTA. Sukces tenisistki z Puszczykowa nie był dla wszystkich oczywisty, rodził się względnie długo, ale to przykład, że zaplanowana z sensem praca może w korzystnych okolicznościach (brak Szarapowej, ciąża Wiktorii Azarenki, chwiejna forma największych rywalek) wydać dobre owoce.
Andżelika nie jest może mistrzynią na lata, mierzenia się z zawrotem głowy po sukcesie też jeszcze się uczy, ale podobnie było z innymi: nieoczekiwaną mistrzynią olimpijską Monicą Puig czy debiutantką w wielkoszlemowej elicie – najlepszą na kortach Rolanda Garrosa Garbine Muguruzą. Hiszpanka ma jednak tylko 23 lata, dużo czasu przed sobą. Jest z hardego pokolenia, które pokazuje, że nikogo się nie boi i już potrafi zastąpić dawne mistrzynie.
Do zastąpienia poza Szarapową jest wciąż ta najważniejsza – Serena Williams, której mijający rok wielkiej chwały nie przyniósł. Wprawdzie Amerykanka ma już 22. tytuł wielkoszlemowy, zdobyty w Wimbledonie, ale inne ważne trofea uciekły – z powodu rosnącej odwagi rywalek, coraz bardziej nękających kontuzji (wieku Serenie nikt przez grzeczność nie wymawia) oraz, jak się zawsze przypuszcza, z racji licznych zajęć pozasportowych, które zabierały czas treningów.