Słowaczka zrobiła to ubiegłoroczną metodą Agnieszki Radwańskiej – najpierw dwie porażki w grupie, następnie zwycięstwo ostatniej szansy nad Simoną Halep i wreszcie pomoc rywalki, w tym przypadku Kerber, w awansie do półfinału.
Potem był heroiczny bój ze Swietłaną Kuzniecową i finał, w którym wciąż napędzana niezwykłą energią Słowaczka okazała się lepsza od swej dobrodziejki, liderki rankingu WTA. Mecz o tytuł, puchar i ponad 2 miliony dolarów (dokładnie 2,054 mln, czyli tyle samo, ile wzięła rok temu Polka) nie odbiegał od standardów współczesnego tenisa kobiecego – obie finalistki potrafią mocno uderzyć piłkę, obie raczej nie bawią się w subtelności przy siatce, obie doskonale biegają do piłek niemal straconych.