Finał zostanie zapamiętany przede wszystkim jako dowód niesłychanego hartu ducha mistrza. Rafael Nadal najpierw wydawał się nie mieć argumentów na specyficzny, ale bardzo skuteczny tenis Miedwiediewa, potem odrodził się w sposób zapewniający mu status legendy.
Ekstremalne emocje trwały niemal do ostatniej piłki. Nadal prowadził już w piątym secie 5:4 i serwował, ale tego gema jednak nie wygrał. Zdołał jednak raz jeszcze przełamać serwis Rosjanina i zakończył mecz bez tie-breaka. Wedle wielu ekspertów był to największy powrót w historii Wielkiego Szlema.
Czytaj więcej
Australijka pokonała w finale Amerykankę Danielle Collins 6:3, 7:6 (7-2).
Trudno zaprzeczyć, że australijska publiczność zdecydowania wspierała Rafaela, że jego pełna przerw, przeszkód i urazów droga do tego tytułu wydawała się niekiedy już niemożliwa do przejścia. Jednak wygrał, wyprzedził Rogera Federera i Novaka Djokovicia w wyścigu do największej sławy liczonej liczbą zdobytych tytułów wielkoszlemowych. Owacja na stojąco była oczywista.