Los chciał, by w tym roku zagrali już trzeci raz. Pierwszy był w sierpniu w Cincinnati, drugi we wrześniu w Metz, w obu wynik identyczny – 7:6 (7-4), 6:3 dla Polaka.
Spotkanie nr 3 w stolicy Austrii od razu przyniosło istotną odmianę – wystarczyło jedno przełamanie serwisu Hurkacza, by Szkot (dwukrotny mistrz tej imprezy, dziś 156. tenisista rankingu ATP, dostał od organizatorów dziką kartę) wreszcie wygrał set.
Właściwie dopiero wtedy zaczął się wielki bój. Tie-break drugiego seta wygrał młodszy o dekadę Polak. Rywalizacja w dogrywce rozpoczęła się od straty punktu przez Hurkacza, lecz Polak wyrównał na 3-3, by po obronie piłki meczowej, przedłużyć mecz do trzeciego seta.
Czytaj więcej
Młodsi zapomnieli, jak to było z Wielką Trójką, a samotny Novak Djoković nie powstrzyma następców.
W nim tylko początek był udany, Hubert przełamał serwis przeciwnika, lecz kontra Brytyjczyka była jeszcze lepsza. Emocji było całkiem sporo, lecz sir Andy miał wreszcie satysfakcję w meczu z Polakiem i może po 14 miesiącach przerwy powiedzieć, że znów wygrał z tenisistą z pierwszej dziesiątki świata.