Młodzi tenisiści dotarli do największych zaszczytów zarezerwowanych przez ostatnich 15 lat dla Rogera Federera, Rafaela Nadala, Djokovicia oraz – w chwilach pełnego zdrowia – Andy'ego Murraya.
Wielka Trójka – czasami Wielka Czwórka – przestała rządzić, choć nie tylko z powodu silnego napływu młodych zdolnych, ale także z innych przyczyn naturalnych i losowych: upływu czasu, przewlekłych kontuzji i pandemii.
Ogłoszenie końca ery wydawało się niepewne, tym bardziej że nawet obecnie najzdolniejsi aspiranci: Dominic Thiem, Daniił Miedwiediew, Alexander Zverev i Stefanos Tsitsipas, nazywani niekiedy (raczej na wyrost) następną Wielką Czwórką, często w decydujących spotkaniach dawali wybitnym poprzednikom okazje do przedłużenia sławy.
Fala nastolatków
Wyniki ostatnich lat i miesięcy dowiodły, że wreszcie są gotowi, by wygrywać najbardziej znaczące turnieje. Thiem i Miedwiediew zwyciężyli w Wielkim Szlemie, Zverev na igrzyskach, a Tsitsipas w Masters. Są lepsi od pokolenia Milosa Raonicia i Keia Nishikoriego, którzy też kiedyś pukali do drzwi sławy, ale wielkoszlemowe ćwierćfinały lub półfinały zatrzymywały ich marzenia.
Długoletnie panowanie Wielkiej Trójki sprawiło, że generacja reprezentowana przez Thiema i nieco młodszych kolegów doczekała kolejnej fali utalentowanych tenisistów, na której płyną nastolatki Carlos Alcaraz i Lorenzo Musetti.