Półfinały pań były względnie krótkie jak na pragnienia kilkunastu tysięcy kibiców na korcie centralnym. Najpierw Kerber wygrała 6:3, 6:3 z Jeleną Ostapenko, następnie Williams zwyciężyła 6:2, 6:4 Julię Goerges.
Więcej emocji było w pierwszym spotkaniu. Tenisistka z Łotwy postanowiła zastosować taktykę najprostszą z możliwych: uderzać z całą mocą każdą piłkę i zobaczyć, co z tego wyniknie.
Wynikło kilka efektownych punktów, publiczność, niezbyt przywykła do takich wrażeń w meczu kobiecym, odbierała te pojedyncze wystrzały jako zapowiedź gęstych salw, ale salwy nie przyszły.
Pracowita, bardziej regularna Niemka krok po kroku zdobywała przewagę, desperacja Łotyszki malała i wydawało się, że szybko pożegnamy energetyczną pannę Jelenę, lecz przy stanie 6:3, 5:1 i serwisie Kerber Ostapenko zerwała się raz jeszcze, kilka trafień przedłużyło mecz o trzy gemy.
– W spotkaniach z tak agresywną dziewczyną najważniejsze są spokój, dobre poruszanie się po korcie i kontry we właściwej chwili – mówiła Kerber.