Po piątku był remis 1:1. Sobotnie wydarznia w bytomskiej Hali na Skarpie zaczęły Magdalena Fręch i Laura Pigossi. Mecz był bardzo długi, zacięty, przewaga Polki niezbyt widoczna, jedyną istotną różnicę stanowił lepszy serwis polskiej tenisistki. Decydował trzeci set (po dwóch było 4:6, 6:3 patrząc od polskiej strony), a w nim tie-break wygrany przez Magdalenę Fręch 7-4.
Prowadzenie 2:1 dawało okazję do wygranej już po czterech singlach. Do czwartego meczu kapitan Dawid Celt w zastępstwie za Urszulę Radwańską wystawił Katarzynę Kawę (133. WTA), ale zmiana nie dała trzeciego punktu i zwycięstwa drużyny. Polka nie zagrała z Caroliną Alves (342. WTA) ze znaną werwą, popełniała sporo błędów, wolna nawierzchnia kortu też ułatwiała grę Brazylijce. W obu setach Alves była lepsza, zwyciężyła 6:3,7:5.
O wyniku zadecydował zatem debel. Kapitan Celt zmienił wstępnie podany skład całkowicie – zamiast Pauli Kani-Chodun i debiutantki Weroniki Falkowskiej na kort weszły ponownie singlistki: Fręch i Kawa. Pani kapitan Brazylii Roberta Burzagli zrezygnowała z Gabrieli Ce, do Luisy Stefani dodała Carolinę Alves.
Urok meczów drużynowych polega właśnie na takich meczach. Chociaż w hali w Bytomiu było pusto, to atmosfera zrobiła się gorąca, przynajmniej w okolicach trybunek, na których siedziały ekipy. Pierwszy set zdecydowanie dla Brazylijek, drugi niemal tak samo szybko wygrały Polki, decydował zatem, trzeci set, rozgrywany w pełnym wymiarze, a nie w formie wydłużonego tie-breaka. Łatwo nie było, ale Fręch i Kawa dały radę ambitnym rywalkom 1:6, 6:2, 6:4.
Oczywistą bohaterką spotkania byla Magdalena Fręch, wedle rankingu WTA polska rakieta nr 4, ale w spotkaniach w Bytomiu zdecydowana liderka, zdobyła punkty w dwóch meczach singlowych i deblu. Poświęciła dla reprezentacji dwa tygodnie gry w WTA Tour (nie mogła startować w kwalifikacjach dwóch turniejów) i nie decyzja o grze w Hali na Skarpie, wcale była łatwa