Dwie Polki w trzeciej rundzie turnieju wielkoszlemowego – tego jeszcze nie było. Radwańska wygrała 7:5, 6:4 z Pauline Parmentier, Domachowska pokonała 7:5, 1:6, 6:1 Sofię Arvidsson.
Mecz tenisistki z Krakowa trwał ponad półtorej godziny, gdyż Francuzka chciała grać długie wymiany, a i Polka widziała w nich swą szansę. Obie ryzykowały, Parmentier bardziej, więc w statystykach po jej stronie było znacznie więcej błędów niż wygranych piłek.
To nie był mecz, w którym tenisistki mogły ufać swoim serwisom. Polka nie wygrała tym razem zbyt efektownie, lecz po części to także wina jej przeciwniczki. W trzeciej rundzie czeka Swietłana Kuzniecowa, Rosjanka w ubiegłym roku trzy razy pokonała Radwańską, jednak każdy kolejny mecz był coraz bardziej zacięty.
Domachowska świetnie zaczęła. Grała z energią, prowadziła 3:0, 5:2. Solidna Szwedka potrafiła odrobić stratę, wyrównała, lecz jeszcze jeden zryw Polki dał jej seta. Kolejne gemy Domachowska zaczęła jednak seryjnie przegrywać, ale kryzys przetrwała mądrze, nie szarpała się, widziała, że Arvidsson także traci siły, poczekała na rozstrzygającego seta. Była w nim tą odważną Martą Domachowską, którą znaliśmy przed laty.
Kolejną rywalkę ma słabszą niż Radwańska, chociaż 26-letnia Chinka Na Li (nr 24) na początku roku wygrała z Nicole Vaidisovą i Patty Schnyder oraz cały turniej WTA w Gold Coast. Grały dwa razy dawno temu (w 2004 i 2005 r.), w obu meczach lepsza była Na Li.