Moc była z Francuzem Tsongą

Jo-Wilfried Tsonga, jedyny nierozstawiony tenisista wśród ćwierćfinalistów, wystąpi w finale. Rozniósł Rafaela Nadala 6:2, 6:3, 6:2. Grał przepięknie

Aktualizacja: 25.01.2008 16:11 Publikacja: 25.01.2008 02:42

Moc była z Francuzem Tsongą

Foto: Fotorzepa

Wyczyn Francuza trochę usunął w cień półfinały kobiece. W pierwszym z nich Maria Szarapowa była za mocna dla Jeleny Janković, pokonała Serbkę 6:3, 6:1, następnie Ana Ivanović efektownie odwróciła losy meczu z Danielą Hantuchovą i zwyciężyła 0:6, 6:3, 6:4.

Mecz Tsongi z Nadalem przejdzie do kronik Wielkiego Szlema. Dwie godziny gry, podczas których 38. tenisista świata zachwycił oglądających. Cokolwiek podsunęła mu wyobraźnia, wykonywał niemal od niechcenia. Serwis dawał mu asa za asem (w sumie 17), potęgą uderzeń zza końcowej linii od razu zepchnął Hiszpana dwa metry za granice kortu, serią wolejów rzadkiej urody, przede wszystkim tzw. dropszotów, niszczył wiarę rywala w sukces.Pomagało mu szczęście i pomagał sam sobie, grając cały mecz z tą samą pewnością każdego uderzenia, z przekonaniem, że każde, nawet najtrudniejsze, zagranie da punkt.

Miał dobrego przeciwnika, bo Nadal jak zawsze nie ustąpił do końca, ale w czwartek mógł być tylko statystą dla natchnionego Francuza. Tego dawno nie było: widzowie, zachwyceni nadzwyczajnym pokazem ekspresyjnego i pełnego emocji tenisa Tsongi, dopiero w ostatnim gemie zorientowali się, że piękny pokaz się kończy i wypadałoby pomóc Hiszpanowi. Nadal nie był w stanie uniknąć dotkliwej porażki, przegrał już po pierwszej piłce meczowej – rywal posłał asa.

Jim Courier komentujący mecz dla jednej z amerykańskich stacji powiedział, że zobaczył narodziny gwiazdy. Trener Tsongi Eric Winogradsky ronił łzy, stłamszony Rafael Nadal mówił: – Nie zepsuł żadnego bekhendu, każdy mocny forhend dawał mu punkt, uderzał mocno każdą piłkę, serwis miał wspaniały, musiałem zaakceptować fakt, że grał niewiarygodnie dobry tenis. To nie był poziom, na którym można grać zawsze, to nie był chyba jego poziom. Ja grałem dobrze, może nawet tak dobrze, by wygrać turniej, lecz dziś za słabo na takiego Tsongę.

Młody Francuz, jak każdy sportowiec w chwili pierwszego wielkiego sukcesu, opowiadał, jak jest szczęśliwy, jak niezwykłe wydają mu się kolejne zwycięstwa. Pytany o wynik finału, odpowiedział: – Każdy przeciwnik ma dwie nogi i dwie ręce tak jak ja.

Dla Francuzów, którzy w Australii wygrywali nieczęsto (tytuł zdobył tylko Jean Borotra w 1928 roku), Tsonga jest już drugim Yannickiem Noahem. Inni miłośnicy tenisa dostali potwierdzenie opinii, że Australian Open jest turniejem, który daje satysfakcję mniej znanym postaciom tenisa.

Najlepszym przykładem może być zwycięstwo w 2002 roku bezbarwnego Thomasa Johanssona, w ten sam sposób można oceniać ubiegłoroczny finał Fernando Gonzaleza, podobne osiągnięcia Marcosa Baghdatisa (2006), Rainera Schuettlera (2003), Arnaud Clementa (2001) czy Thomasa Enqvista (1999). Po turnieju w Melbourne Tsonga awansuje do pierwszej dwudziestki rankingu ATP.

Z dwóch półfinałów kobiecych znacznie dłużej trwał mecz Ivanović z Hantuchovą. Słowaczka wygrała na starcie osiem gemów, przerwanie dobrej passy tłumaczyła przede wszystkim niesportowym zachowaniem Serbki. Przeszkadzały jej zwłaszcza piski jej butów przy tarciu o podłoże. Poskarżyła się także na sędziego, który nie posłuchał skargi, nie upomniał rywalki ani nie poprawił złych wywołań sędziów liniowych.Hantuchova nie pogratulowała zwycięstwa Ivanović. – Było mi za trudno zaakceptować porażkę – rzekła. Faworytką finału jest Szarapowa, której w wygrywaniu nie przeszkadza nic.

Gra podwójna – 1/2 finału: A. Bondarenko, K. Bondarenko (Ukraina) – A. Medina-Garrigues, V. Ruano-Pascual (Hiszpania, 10) 6:2, 6:4.

Mężczyźni – 1/2 finału: J. W. Tsonga (Francja) – R. Nadal (Hiszpania, 2) 6:2, 6:3, 6:2. Gra podwójna – 1/2 finału: J. Erlich, A. Ram (Izrael, 8) – M. Bhupathi, M. Knowles (Indie, Bahamy, 6) 6:4, 6:4; A. Clement, M. Llodra (Francja, 7) – J. Coetzee, W. Moodie (RPA) 6:3, 7:6 (11-9).

Juniorzy – 1/4 finału: T. H. Yang (Tajwan, 10) – J. Janowicz (Polska, 2) 7:5, 6:1.

Wyczyn Francuza trochę usunął w cień półfinały kobiece. W pierwszym z nich Maria Szarapowa była za mocna dla Jeleny Janković, pokonała Serbkę 6:3, 6:1, następnie Ana Ivanović efektownie odwróciła losy meczu z Danielą Hantuchovą i zwyciężyła 0:6, 6:3, 6:4.

Mecz Tsongi z Nadalem przejdzie do kronik Wielkiego Szlema. Dwie godziny gry, podczas których 38. tenisista świata zachwycił oglądających. Cokolwiek podsunęła mu wyobraźnia, wykonywał niemal od niechcenia. Serwis dawał mu asa za asem (w sumie 17), potęgą uderzeń zza końcowej linii od razu zepchnął Hiszpana dwa metry za granice kortu, serią wolejów rzadkiej urody, przede wszystkim tzw. dropszotów, niszczył wiarę rywala w sukces.Pomagało mu szczęście i pomagał sam sobie, grając cały mecz z tą samą pewnością każdego uderzenia, z przekonaniem, że każde, nawet najtrudniejsze, zagranie da punkt.

Tenis
Iga Świątek bliżej powrotu na pierwsze miejsce? Łatwo nie będzie
Materiał Promocyjny
Jaką Vitarą na różne tereny? Przewodnik po możliwościach Suzuki
Tenis
Madison Keys zwyciężczynią Australian Open. Wściekła Aryna Sabalenka
Tenis
Finał Australian Open kobiet. Moc jest z nimi
Tenis
Jannik Sinner. Zaprogramowany przez sztuczną inteligencję
Materiał Promocyjny
Warta oferuje spersonalizowaną terapię onkologiczną
Tenis
Iga Świątek zmuszona do obrony, ale po Australian Open jest dobrej myśli
Materiał Promocyjny
Psychologia natychmiastowej gratyfikacji w erze cyfrowej