Polka ma sposób na wysoką i silną Rosjankę. Trzy razy grały, trzy razy zwycięstwo zapisano dziewczynie z Krakowa.
W ich meczach jest już mała tradycja – od 2006 roku grają raz w sezonie i zawsze bez straty seta wygrywa Agnieszka Radwańska. Dwa lata temu tak było w Linzu, rok temu w Sztokholmie i teraz w Zurychu.
Każde spotkanie jest trochę inne, to ostatnie zostanie zapamiętane z powodu wyraźnego zwrotu akcji w pierwszym secie. Polska tenisistka zaczęła źle. Dała się zepchnąć do obrony, nawet celne pierwsze serwisy nie były gwarancją wygranych akcji.
Duszewina prowadziła 3:1, serwowała i dopiero wtedy obudziła się w Polce chęć walki. Piąty gem ciągnął się kilkanaście minut, to jedna, to druga miała piłki dające duży punkt, silniejsze nerwy wykazała jednak starsza z sióstr Radwańskich.
Duszewina nie tylko straciła gema serwisowego, ale razem z nim także wiarę, że pokona dziesiątą tenisistkę na świecie. Pozostałe gemy szły już szybko, Rosjanka wygrała jeszcze tylko dwa i po godzinie z 20 minutami musiała gratulować przeciwniczce.