Przyjeżdża Maria

Sławna Rosjanka wybrała stolicę Polski jako miejsce powrotu na korty po kontuzji. To jej jedyna sportowa próba przed Roland Garros

Publikacja: 12.05.2009 03:00

Maria Szarapowa

Maria Szarapowa

Foto: AFP

Zniknęła z kortów 30 lipca 2008 roku w Montrealu. Męczyła się z Martą Domachowską przez trzy długie sety, zacisnęła zęby i wygrała, by następnego dnia oddać Ai Sugiyamie mecz walkowerem. Była wtedy trzecią tenisistką świata.

Wydawało się, że problem z prawym barkiem nie będzie tak duży. Rezonans magnetyczny zrobiony jeszcze w Montrealu nie zapowiadał poważnych kłopotów. Lekarze mówili o kilku tygodniach przerwy i potrzebie intensywnej rehabilitacji.

Zrobiła, jak kazali, ale bark bolał nadal, choć próbował go leczyć amerykański guru fizjoterapii Brett Fisher. Po kilku kolejnych konsyliach wyrok był znacznie bardziej surowy – trzeba operować. Zabieg zrobiono bez rozgłosu w październiku 2008 roku, już przed nim było oczywiste, że sezon poszedł na straty. Skończyła rok jeszcze jako dziewiąta tenisistka świata, jej nieobecność w Masters dała miejsce rezerwowej Agnieszce Radwańskiej.

Od stycznia 2009 roku wysyłała do organizatorów kolejnych turniejów przepraszające listy. Pierwszy raz obiecała powrót w marcu w Indian Wells. Skończyło się na jednym przegranym szybko meczu deblowym. Potem znów przepraszała i znikała.

Nie znaczy to wcale, że przestała się pokazywać publicznie. Wręcz przeciwnie – w czasie minionych dziewięciu miesięcy wciąż była gwiazdą, tyle że nie tenisa, lecz pokazów mody, sesji reklamowych i imprez promocyjnych. Tydzień po tygodniu podpisywała nowe kontrakty i wypełniała stare. Była tam, gdzie kamery i mikrofony.

Prezentowała uśmiechniętą twarz u boku Charliego, syna szefa potężnej telewizji NBC Dicka Ebersola. Udzielała wywiadów kolorowym magazynom kobiecym, lśniła w światłach, pojawiała się na okładkach. Nie wspominała o kontuzji barku. W jednej z rozmów powiedziała: – Wszystko, co robię poza tenisem, jest wspaniałe...

Szansa, że zagra w Warszawie, nie była duża, ale zwiększała się z każdym tygodniem, w którym Szarapowa odwlekała wznowienie kariery. Mijały terminy startu turniejów w Stuttgarcie, Rzymie, Madrycie, a jej wciąż nie widziano na korcie. Oświadczyła, że zagra w Paryżu, więc można było po cichu zakładać, że wybierze Warszawę w celu przypomnienia sobie smaku prawdziwej walki o punkty.

Dzika karta czekała, dyrektor Warsaw Open 2009 Stefan Makarczyk wierzył do końca i doczekał się ważnego telefonu z USA. Maria Juriewna Szarapowa zagra w Warszawie.

Jak zagra – oto jest pytanie. Jest dziś 65. na świecie, ale była pierwsza. Trzykrotnej mistrzyni wielkoszlemowej nie wypada szybko przegrywać, tylko czy tak naprawdę chce się jej grać w tenisa?

Przekonamy się między 18 i 23 maja na kortach Legii przy Myśliwieckiej.

[i]Masz pytanie, wyślij e-mail do autora:

[mailto=k.rawa@rp.pl]k.rawa@rp.pl[/mail][/i]

Zniknęła z kortów 30 lipca 2008 roku w Montrealu. Męczyła się z Martą Domachowską przez trzy długie sety, zacisnęła zęby i wygrała, by następnego dnia oddać Ai Sugiyamie mecz walkowerem. Była wtedy trzecią tenisistką świata.

Wydawało się, że problem z prawym barkiem nie będzie tak duży. Rezonans magnetyczny zrobiony jeszcze w Montrealu nie zapowiadał poważnych kłopotów. Lekarze mówili o kilku tygodniach przerwy i potrzebie intensywnej rehabilitacji.

Pozostało jeszcze 83% artykułu
Tenis
Przepełniony kalendarz, brak czasu na życie prywatne, nocne kontrole. Tenis potrzebuje reform
Tenis
WTA w Stuttgarcie. Iga Świątek schodzi na ziemię
Tenis
Billie Jean King Cup. Polki bez awansu
Tenis
Billie Jean Cup w Radomiu. Jak wygrać bez Igi Świątek?
Materiał Partnera
Konieczność transformacji energetycznej i rola samorządów
Tenis
Katarzyna Kawa w formie tuż przed turniejem w Radomiu