To był mecz dwóch kobiet w każdym calu: w pierwszym secie obustronny strach, a potem szybka podróż od nędzy do pieniędzy i z powrotem. Obie grały dobrze tylko chwilami, a potem na długie minuty odłączały kort od prądu. Ci, co zapłacili za bilety, mogli śmiało krzyknąć: „Oddać pieniądze”, ale to jest na szczęście zwyczaj praktykowany głównie przez melomanów, gdy orkiestra fałszuje.
W pierwszym secie Radwańska straciła ogromną szansę. Kuzniecowa momentami grała fatalnie, wyrzucała wiele prostych piłek w aut i źle serwowała. Kiedy Polka wyrównała na 4:4 (trzy podwójne błędy Rosjanki w jednym gemie) i stanęła na linii serwisowej, wydawało się, że wygra seta. Nic z tych rzeczy, przegrała gładko tego gema i następnego też.
Set drugi potwierdził zasadę znaną już w tenisowym świecie: nigdy nie lekceważ Radwańskiej. Tenisistka z Krakowa wygrała jak na paradzie, a Kuzniecowa zdecydowała się zejść do szatni. Wiedziała, co robi. Wróciła w nowym stroju i w innym nastroju, by bez problemu w trzecim secie udowodnić wyższość rosyjsko-hiszpańskiej szkoły tenisowej nad krakowskim rękodziełem. Radwańska jedynego gema zdobyła przy stanie 0:5.
– Nie rozumiem, dlaczego Agnieszka grała ryzykownie, zamiast przerzucać piłkę i czekać, aż Kuzniecowa przy trzeciej czy czwartej wymianie zrobi błąd z bekhendu. Rosjanka grała słabo i trzeba było być cierpliwym – mówił Wojciech Fibak. Robert Piotr Radwański – ojciec i trener Agnieszki – zgodził się z tą opinią, tylko wyraził ją dosadniej: – Strzelała jak na trawie.
1/8 finału wielkoszlemowego turnieju i od czasu do czasu ćwierćfinał to na razie granica, którą najlepszej polskiej tenisistce przekroczyć trudno. Osiągnęła już dużo, jest sławna i bogata, ma talent, który widać gołym okiem. Kiedy zrobi następny krok? Oby jak najszybciej, bo kobiecy tenis to dziś królestwo bez królowej. Radwańska jest w dobrym miejscu, w najlepszym czasie, a ile można osiągnąć – pokazuje Dinara Safina. Jeszcze niedawno, gdy zostawała liderką światowego rankingu, pytano ją o referencje, bo nie wygrała żadnego wielkoszlemowego turnieju. Ten czas w sobotę chyba definitywnie się skończy. Agnieszce został w Paryżu debel. Siostry Radwańskie grają dziś w ćwierćfinale z parą ponad politycznymi podziałami Su-Wei Hsieh (Tajwan) – Shuai Peng (Chiny, nr 9).