20-letni drągal (198 cm) z Argentyny przegrał nie tylko z Federerem, lecz także z publicznością. Szwajcar grał jakby w swoim ogrodzie, a nieliczni Argentyńczycy nieśmiało pokrzykiwali coś zza płotu. Paryż chce zwycięstwa Federera i w tej sytuacji del Potro pokazał klasę i chłodną głowę.
Długo grał tak, jakby to była trzecia runda turnieju w Acapulco, a po drugiej stronie kortu biegał zdolny junior. Ani przez moment nie dał poznać, że majestat Rogera i magia Roland Garros go paraliżują. W końcu przegrał 6:3, 6:7 (2-7), 6:2,1:6, 4:6, ale po tym, jak potraktowali go paryżanie, zasłużył, by pisać o nim w pierwszej kolejności. Federer aż do końcówki czwartego seta nie sprawiał wrażenia suwerena. Wprost przeciwnie, widać było, że dopadły go stare demony – robił wiele błędów, ani na moment nie uzyskał kontroli nad meczem. Tym, co rzucało się w oczy, był ponadnaturalny chłód i znakomity serwis del Potro, a nie pewność siebie szwajcarskiego mistrza.
Dopiero piąty set był inny. Federer zaczął grać dużo pewniej, a przy stanie 3:3 del Potro zrobił mu pierwszy poważny prezent: sam przełamał swój serwis popełniając podwójny błąd. – W tym gemie nie zaserwowałem ani jednej pierwszej piłki. Poczułem się spięty i zmęczony. Tylko najlepsi potrafią kontrolować swoją grę w takich momentach. Z tym trzeba się urodzić – mówił del Potro. Gdy było 5:3 Federer nie wykorzystał pierwszego meczbola przy serwisie rywala, ale w kolejnym gemie zakończył spotkanie.
Rewelacja turnieju Robin Soderling awansował do finału wcześniej, po pięciosetowym boju z Fernando Gonzalezem. Szwed wygrał z Chilijczykiem 6:3, 7:5, 5:7, 4:6, 6:4. Wydawało się, że Soderling dojedzie do mety szybko i bezpiecznie, ale w połowie trzeciego seta zobaczyliśmy – który to już raz – że mecz tenisowy tylko pozornie rozgrywa się na korcie, a tak naprawdę zawodnicy toczą, kto wie czy nie trudniejszą, walkę sami ze sobą. Szwed stracił pewność uderzeń, jego serwis zmiękł, a Gonzalez jest zbyt doświadczonym i zbyt walecznym graczem, by nie skorzystać z takiej szansy. Wygrał trzeciego seta, potem czwartego a w piątym prowadził 4:1!
Ale szwedzka stal zardzewiała tylko na godzinę. Gdy przy stanie 3:4 Soderling odrobił stratę gema serwisowego i wyrównał, to idol chilijskich nastolatek nie wytrzymał napięcia, a Szwed wrócił do nawyków z pierwszego i drugiego seta. Znów atakował precyzyjnie, przełamał serwis Chilijczyka i po chwili sam zaserwował po zwycięstwo. Jego trener Magnus Norman (w roku 2000 walczył na tym samym korcie do ostatniej krwi w finale z Gustavo Kuertenem i przegrał) skoczył do góry z radości, a Bjoern Borg długo bił rodakowi brawo.