Po porażce 2:6, 4:6 polska tenisistka uśmiechała się szerzej niż po niejednym zwycięstwie. Pokonała ją Rosjanka Swietłana Kuzniecowa, która tego dnia pewnie zmiotłaby z kortu każdego, kto stanąłby naprzeciw niej. Udawało jej się wszystko, nawet żonglerka piłeczką w przerwie między punktami. Ani przez chwilę nie było wątpliwości, kto mecz wygra, ale oglądało się te dwa sety z przyjemnością.
Radwańska nie grała gorzej niż w dwusetowym półfinale z Marion Bartoli, tyle że tym razem po drugiej stronie siatki była ściana, oddająca każe uderzenie z podwójną siłą.
[srodtytul]Sprawa osobista[/srodtytul]
Ściana oddawała zwłaszcza drugie serwisy Polki. Kuzniecowa budowała swoją przewagę w pierwszym secie od jednego przełamania podania do drugiego. Drugi był bardziej wyrównany.
Dzień wcześniej Agnieszka w półfinale wygrała z Marion Bartoli 6:4, 6:3. Mając za rywalkę francuską ryzykantkę z alergią na długie wymiany, starała się przetrzymać atak na początku każdego seta, a potem spokojnie robić swoje. W finale nie dało się tego powtórzyć.