Czarna polska niedziela

Nasza radość z obecności dwóch singlistów w turnieju głównym trwała krótko. Już w pierwszym dniu odpadli i Łukasz Kubot, i Michał Przysiężny

Aktualizacja: 24.05.2010 01:58 Publikacja: 23.05.2010 23:57

Łukasz Kubot

Łukasz Kubot

Foto: AFP

Doktor Adam Królak, wielki spec tenisowy, autor podręczników, który przyjeżdża na turniej Roland Garros od kilkudziesięciu lat, widział Przysiężnego (94 ATP) tuż przed meczem pierwszej rundy z Rosjaninem Michaiłem Jużnym (nr 11). – Był jakiś taki przygaszony – opowiadał, gdy się spotkaliśmy na trybunach kortu numer 1.

Pierwsze piłki nie potwierdziły jeszcze mowy ciała polskiego tenisisty. Walczył z Jużnym jak równy z równym. Miał nawet szanse na przełamanie serwisu rywala. Nie udało się, za to kilka chwil później przegrał własne podanie. Od tego momentu gra zaczęła się toczyć w jedną tylko stronę. Polak stracił całkowicie wiarę w sukces, a Rosjanin już wiedział, czego może się po nieznanym sobie rywalu spodziewać. Nie trzeba było do tego nadmiernej przenikliwości. Przysiężny potrafił zagrać jedną lub dwie piłki na niebotycznym poziomie, po czym popełniał błędy w banalnych sytuacjach.

Nic dziwnego, że po 33 minutach było 6:1 dla Jużnego. Po dalszych 23 minutach 6:0 w drugim secie dla Rosjanina. I żadnych nadziei na odmianę losu. Mała polska grupka (Wojciech Fibak, siostry Radwańskie z ojcem, debliści Marcin Matkowski i Tomasz Bednarek) dodawali, jak tylko mogli, otuchy Przysiężnemu. – On nic nie gra, dawaj – próbowali oszukać naszego tenisistę. Ale on nijak nie dał się zwieść. Wynik 1:6, 0:6, 4:6 nie wygląda najlepiej, ale trzeba pamiętać, że jeszcze rok temu Polak był niemal na samym dnie światowego rankingu. A Jużny to gracz, który od wielu lat kręci się w okolicach pierwszej dziesiątki. Francuzi go doskonale pamiętają, bo przed ponad 7 laty zepsuł im święto w finale Pucharu Davisa, pokonując w decydującym meczu Paula Henri Mathieu.

Po meczu Przysiężny był równie przygaszony jak przed. – To nie był mój najlepszy występ w życiu – przyznał ze smutkiem w głosie. – Trochę się wcześniej denerwowałem, słabo spałem, ale skłamałbym, gdybym powiedział, że czułem się wyjątkowo źle. Zbyt często oddawałem rywalowi punkty za darmo.

W tym momencie była jeszcze szansa na poprawę nastrojów. Łukasz Kubot (54 ATP) dopiero szykował się do pojedynku z Francuzem Josselinem Ouanną (130). Zanim wyszli na kort, wspominaliśmy z Wojciechem Fibakiem turniej sprzed 35 lat, kiedy to po raz ostatni grało w Paryżu dwóch Polaków. Tym drugim, obok mojego rozmówcy, był Jacek Niedźwiedzki. Obaj przegrali w pierwszej rundzie. Nie dopuszczaliśmy z Fibakiem myśli, że historia z 1975 roku może się powtórzyć.

A jednak się powtórzyła. Kubot, któremu Fibak doradza od kilku miesięcy, grał w swoim stylu. Często atakował, nadziewając się co i rusz na kontry rywala. Z biegiem czasu tych skutecznych akcji Francuza było coraz więcej. Polak gasł w oczach i dlatego mecz, choć długi (3 godziny i 35 minut), skończył się nie w pięciu, ale w czterech setach. Ouanna nic wielkiego nie pokazał i nie ulega wątpliwości, że nie jest tak wszechstronnym graczem jak Polak. Cóż z tego, skoro to Francuz awansował do drugiej rundy po zwycięstwie 7:6 (7-5), 6:7(4-7), 6:2, 6:4.

Po meczu grupka polskich dziennikarzy nie mogła się doczekać na Kubota, który utknął na kontroli antydopingowej. Mentor tenisisty Wojciech Fibak był odrobinę przygnębiony. – Łukasz powinien wygrać dwa pierwsze sety – mówił. – Stracił ostatnio pewność uderzeń, którą demonstrował na początku roku, gdy piął się w górę światowego rankingu.

W pierwszym dniu turnieju nie było szlagierowych meczów (wydarzenie to gładka porażka Wiktorii Azarenki z Giselą Dulko), co odbiło się na frekwencji podczas inauguracji na korcie centralnym. Zwycięski pojedynek broniącej tytułu Rosjanki Swietłany Kuzniecowej z Rumunką Soraną Cirsteą oglądała garstka widzów. Mimo niedzieli i pięknej, słonecznej pogody. Może trzeba było wstawić na początek Rogera Federera? Szwajcar zagra dziś z Australijczykiem polskiego pochodzenia Peterem Łuczakiem. Dziś zacznie też turniej Agnieszka Radwańska, której rywalką będzie reprezentantka Wielkiej Brytanii Elena Baltacha. Ojciec polskiej tenisistki Robert Radwański twierdzi, że Agnieszka wypoczęła, nic jej nie dolega i jest w dobrej formie. Zobaczymy przed meczem, czy potwierdzi to mowa ciała.

[ramka][b]I runda [/b]

[b]Kobiety:[/b] Swietłana Kuzniecowa (Rosja, 6) - Sorana Cirstea (Rumunia) 6:3, 6:1; Chanelle Scheepers (RPA) - Mathilde Johansson (Francja) 6:2, 6:4; Dominika Cibulkova (Słowacja, 26) - Jekaterina Iwanowa (Rosja) 6:2, 6:0; Varvara Lepchenko (USA) - Christina McHale (USA) 7:5, 6:3; Andrea Petkovic (Niemcy) - Jelena Wiesnina (Rosja) 4:6, 6:1, 6:4; Gisela Dulko (Argentyna) - Wiktoria Azarenka (Białoruś, 10) 6:1, 6:2; Aravane Rezai (Francja, 15) - Heidi El Tabakh (Kanada) 6:1, 6:1; Flavia Pennetta (Włochy, 14) - Anne Keothavong (Wielka Brytania) 6:2, 6:2; Akguł Amanmuradowa (Uzbekistan) - Maria Jose Martinez (Hiszpania, 20) 6:2, 6:4; Yvonne Meusburger (Austria) - Claire Feuerstein (Francja) 7:6 (7-4), 6:3; Maria Kirilenko (Rosja, 30) - Karolina Sprem (Chorwacja) 7:6 (7-5), 6:4; Johanna Larsson (Szwecja) - Anastasija Sevastova (Łotwa) 6:2, 6:2; Angelique Kerber (Niemcy) - Anna Czakwetadze (Rosja) 5:7, 7:6 (7-2), 6:4; Venus Williams (USA, 2) - Patty Schnyder (Szwajcaria) 6:3, 6:3; Agnes Szavay (Węgry) - Stephanie Foretz (Francja) 6:2, 6:2; Nadia Pietrowa (Rosja, 19) - Shuai Zhang (Chiny) 6:0, 6:3.

[b]Mężczyźni:[/b] Marin Cilic (Chorwacja, 10) - Ricardo Mello (Brazylia) 6:1, 3:6, 6:3, 6:1; Alejandro Falla (Kolumbia) - Janko Tipsarevic (Serbia) 6:1, 6:2, 6:3; Thiemo de Bakker (Holandia) - Olivier Patience (Francja) 6:4, 5:7, 6:4, 6:3; Michaił Jużny (Rosja, 11) - Michał Przysiężny (Polska) 6:1, 6:0, 6:4; Robin Soederling (Szwecja, 5) - Laurent Recouderc (Francja) 6:0, 6:2, 6:3; Fabio Fognini (Włochy) - Nicolas Massu (Chile) 6:1, 3:6, 2:6, 6:3, 6:3; Albert Montanes (Hiszpania, 29) - Stefano Galvani (Włochy) 6:3, 6:3, 6:3; Guillermo Garcia-Lopez (Hiszpania, 32) - Rainer Schuettler (Niemcy) 7:5, 6:4, 6:2; Julien Benneteau (Francja) - Ernests Gulbis (Łotwa, 23) 6:4, 6:2, 1:0 (krecz Gulbisa); Tobias Kamke (Niemcy) - Stephane Robert (Francja) 6:0, 6:4, 6:3; Marco Chiudinelli (Szwajcaria) - Somdev Devvarman (Indie) 6:3, 3:6, 6:3, 3:6, 6:3; Josselin Ouanna (Francja) - Łukasz Kubot (Polska) 7:6 (7-5), 6:7 (4-7), 6:2, 6:4; Jo-Wilfried Tsonga (Francja, 8) - Daniel Brands (Niemcy) 4:6, 6:3, 6:2, 6:7 (2-7), 7:5; Juan Ignacio Chela (Argentyna) - Ryan Sweeting (USA) 6:0, 6:4, 7:6 (7-4); Edouard Roger-Vasselin (Francja) - Kevin Anderson (RPA) 1:6, 4:6, 6:3, 7:6 (7-4), 6:1; Juan Ignacio Chela (Argentyna) - Ryan Sweeting (USA) 6:0, 6:4, 7:6 (7-4).[/ramka]

Doktor Adam Królak, wielki spec tenisowy, autor podręczników, który przyjeżdża na turniej Roland Garros od kilkudziesięciu lat, widział Przysiężnego (94 ATP) tuż przed meczem pierwszej rundy z Rosjaninem Michaiłem Jużnym (nr 11). – Był jakiś taki przygaszony – opowiadał, gdy się spotkaliśmy na trybunach kortu numer 1.

Pierwsze piłki nie potwierdziły jeszcze mowy ciała polskiego tenisisty. Walczył z Jużnym jak równy z równym. Miał nawet szanse na przełamanie serwisu rywala. Nie udało się, za to kilka chwil później przegrał własne podanie. Od tego momentu gra zaczęła się toczyć w jedną tylko stronę. Polak stracił całkowicie wiarę w sukces, a Rosjanin już wiedział, czego może się po nieznanym sobie rywalu spodziewać. Nie trzeba było do tego nadmiernej przenikliwości. Przysiężny potrafił zagrać jedną lub dwie piłki na niebotycznym poziomie, po czym popełniał błędy w banalnych sytuacjach.

Pozostało jeszcze 84% artykułu
Tenis
Porsche nie dla Igi Świątek. Jelena Ostapenko nadal koszmarem Polki
Tenis
Przepełniony kalendarz, brak czasu na życie prywatne, nocne kontrole. Tenis potrzebuje reform
Tenis
WTA w Stuttgarcie. Iga Świątek schodzi na ziemię
Tenis
Billie Jean King Cup. Polki bez awansu
Materiał Partnera
Konieczność transformacji energetycznej i rola samorządów
Tenis
Billie Jean Cup w Radomiu. Jak wygrać bez Igi Świątek?