To drugi wielkoszlemowy tytuł Osaki, która wygrała w ubiegłym roku US Open.
Chyba mało kto na trybunach w Melbourne wierzył w takie zakończenie tego finału, po tym jak Osaka prowadząc 5:3 w secie drugim miała przy serwisie Kvitovej trzy meczbole (40:0) i żadnego z nich nie wykorzystała. Potem w tym secie nie wygrała już ani jednego gema, ocierała łzy, w przerwie wybiegła do szatni, a gdy wróciła przegrała pierwszego gema w secie trzecim. I dopiero wówczas zwyciężyły samurajskie geny matki, choć trzeba przyznać, bardzo pomogła jej rywalka grająca w aut piłkę za piłką. Osaka objęła prowadzenie 3:1 i tej przewagi już nie zmarnowała. Wróciła jej pewność siebie, którą utraciła dopiero podczas ceremonii wręczania nagród, gdy z trudem powiedziała kilka słów przyznając, że publiczne występy to nie jest jej mocna strona. Będzie musiała się do tego przyzwyczaić, staje się bowiem kandydatką do zwycięstwa na każdym korcie na jakim się pojawi. Od roku 2015 i trzech wielkoszlemowych triumfów Sereny Williams żadnej zawodnicze nie udało się wygrać dwóch turniejów Wielkiego Szlema z rzędu.