Królewski czwartek

Agnieszka Radwańska gra dalej, Łukasz Kubot już nie – po porażce w pięciu setach z Philippem Petzschnerem

Aktualizacja: 25.06.2010 05:20 Publikacja: 25.06.2010 02:00

Agnieszka Radwańska łatwo wygrała już drugi mecz, następny w sobotę

Agnieszka Radwańska łatwo wygrała już drugi mecz, następny w sobotę

Foto: AFP

Kto zna starszą z sióstr Radwańskich, wie, że to tenisistka poważna, jedna z tych, które dążą prosto do celu, a nie bawią się z publicznością. W czwartkowe popołudnie zrobiła wyjątek. Prowadziła z Albertą Brianti 6:2, 5:0. Mecz był, co tu kryć, jednostronny i w tej jednostronności dość nudny. Włoszka patrzyła na Polkę trochę błagalnie, trochę z nienawiścią.

Gdy z bezradności Brianti zaczęła uderzać ostatnie piłki najmocniej, jak potrafi, w końcu trafiła raz i drugi w rogi kortu, więc Agnieszka uznała, że może odbić piłkę tyłem do siatki, między nogami, żeby fotoreporterzy mieli ładne ujęcia. Odbiła, nie trafiła wprawdzie w kort, ale brawa zebrała i za chwilę skończyła nierówną walkę już bardziej konwencjonalnie. Brianti nie jest złą tenisistką, ale wychowana na kortach ziemnych nie umiała przestawić techniki i taktyki na inną nawierzchnię. Polka z zimną krwią korzystała z tej nieumiejętności.

Po kilku godzinach Radwańska i Rosjanka Maria Kirilenko wygrały jeszcze pierwszy mecz deblowy i mogły z uśmiechem myśleć o odpoczynku. W piątek znów zagrają wspólnie, to będzie zresztą dzień pozostałych polskich debli oraz jednego miksta, a w sobotę Polkę czeka mecz z Sarą Errani (nr 32), kolejną Włoszką, trochę mocniejszą niż poprzednia.

Łukasz Kubot przegrał mecz ze sprytnym Niemcem (Wojciech Fibak mówił: - To taka męska wersja Agnieszki Radwańskiej) właściwie przez jedną piłkę. W połowie czwartego seta było 2:3, 40-40, Polak serwował, trafił pięknie przy linii, brawa za asa przerwał krzyk sędziego: aut! Autu nie było, potem w szatni Petzschner przyznał, że piłka była kilkanaście centymetrów w korcie. Dyskusja nie pomogła, sędzia stołkowy powiedział, że nie widział, ze względu na wieczorny światłocień, liniowy nie mówił nic. Kubot nie potrafił zapomnieć, Petzschnerowi wróciła pewność siebie i dobry mecz Polaka miał gwałtowny zwrot. Żal, bo po dwóch setach naprawdę znakomitej gry. – To był jeden z najlepszych meczów w karierze, jakie przegrałem – mówił Kubot.

Czwartek 24 czerwca 2010 roku zostanie zapamiętany jako dzień czwartej w historii wimbledońskiej wizyty królowej. Jej Wysokość zawitała na korty godzinę przez pierwszym meczem. Przyjęła od dziewczynki podającej piłki bukiet z hortensji, agapantów, piwonii i róż. Weszła w szpaler sprawdzony przez służby i psy tropiące ładunki wybuchowe. Witała się z brytyjskimi juniorami oraz gwiazdami tenisa.

Gdy udała się do siedziby klubu, spożyła lunch, którego menu rozesłano dziennikarzom dwie godziny wcześniej. Pozostańmy tylko przy winach: Meursault, Joseph Drouhin, rocznik 2006, oraz Barolo, Giovanni Corino, rok 2004. Elżbieta II obejrzała cały mecz Andy’ego Murraya z Jarkko Nieminenem (w tych okolicznościach Fin nie stawiał przesadnie oporu), przyjęła ukłony tenisistów. Oficjalnie nakaz ukłonów przed lożą królewską zniesiono w 2003 roku, ale tym razem zaproponowano formułę: uprasza się, choć nie nakazuje. Gdy mecz się skończył, ujęła w dłoń torebkę, co znaczyło, że wizyta dobiegła końca. Jeszcze rzuciła wzrokiem z tarasu na wimbledońskie włości, wysłuchała ostatnich owacji poddanych i gości zagranicznych i udała się do innych królewskich obowiązków.

[srodtytul]Koniec maratonu[/srodtytul]

Tenis opuszczony przez królewski majestat nie stracił swego kolorytu, co w czwartek oznaczało, iż Nicolas Mahut i John Isner grali do 138. gema piątego seta swego rekordowego meczu i go skończyli.

Wygrał Amerykanin 6:4, 3:6, 6:7 (7-9), 7:6 (7-3), 70:68. Rekord wynosi 11 godzin i 5 minut, ostatni set 8 godzin i 11 minut.

[ramka][b]Piotr Radwański, ojciec i trener Agnieszki[/b]

Alberta Brianti byłaby znacznie groźniejsza na kortach ziemnych. To taka Francesca Schiavone, tylko dwie klasy gorsza. W Wimbledonie nie umie się znaleźć, grała wiele razy, dopiero w tym roku przeszła pierwszą rundę. Dobrze, że mecz był krótki, gdyż przed Agnieszką był jeszcze debel. Turniej przebiega nieźle, lecz w zasadzie do ćwierćfinału gramy bez zdobywania punktów, to wynik rankingowej arytmetyki, dopiero półfinał dałby nam jakieś zyski. Na razie zatem bronimy pozycji w pierwszej dziesiątce, a nie atakujemy na przykład pozycję Kim Clijsters (jest ósma, 60 pkt przed Polką – przyp. k.r.). Belgijka przecież niczego nie traci, każda wygrana runda zapisuje się jej od razu na plus.

[i]wysłuchał k.r.[/i][/ramka]

[ramka][b]Agnieszka Radwańska - Po zwycięstwie w drugiej rundzie [/b]

Alberta Brianti grała chwilami dobrze, dopiero przy 4:0 w drugim secie poczułam się naprawdę pewnie, wiedziałam, że wygram. Na pewno Włoszka byłaby groźniejsza na kortach ziemnych, ale trochę walki było. Następny mecz z Sarą Errani zapewne będzie podobny, choć nie wiem jak ta Włoszka gra na trawie. Zobaczymy.

Królowej nie widziałam, od rana byłam na korcie, spojrzałam tylko na obrazki w telewizji. Dłużej oglądałam mecz Isnera i Mahuta. To niesamowite, jak można tak długo grać, pełen szacunek, nie miało znaczenia, kto wygra, zasłużyli obaj na podziw. Myślę, że zapłacą jednak za ten mecz, będą mieli kilka dni wyjętych z życia, może Isner zagra jeszcze seta, czy dwa, ale chyba nie da rady więcej. Zaczęliśmy nawet rozmawiać, czy jednak nie wprowadzić tie-breaka w finałowym secie, po pewnej liczbie gemów.

[i]wysłuchał k.r.[/i][/ramka]

[ramka][b]druga runda[/b]

>KOBIETY:

C. Wozniacki (Dania, 3) - Kai-Chen Chang (Tajwan) 6:4, 6:3; A. Radwańska (Polska, 7) - A. Brianti (Włochy) 6:2, 6:0; F. Pennetta (Włochy, 10) - M. Niculescu (Rumunia) 6:1, 6:1; W. Azarenka (Białoruś, 14) - B. Jovanovski (Serbia) 6:1, 6:4; M. Szarapowa (Rosja, 16) - R. Olaru (Rumunia) 6:1, 6:4; K. Zakopalova (Czechy) - A. Rezai (Francja, 18) 5:7, 6:3, 6:3; P. Kvitova (Czechy) - Jie Zheng (Chiny, 23) 6:4, 2:6, 6:2; B. Zahlavova-Strycova (Czechy) - D. Hantuchova (Słowacja, 24) 1:6, 6:2, 6:4.

Debel - I runda: A. Radwańska/M. Kirilenko (Polska/Rosja, 10) - S. Arvidsson, A. Kerber (Szwecja, Niemcy) 6:4, 7:5.

>MĘŻCZYŹNI:

A. Murray (W. Brytania, 4) - J. Nieminen (Finlandia) 6:3, 6:4, 6:2; R. Soederling (Szwecja, 6) - M. Granollers (Hiszpania) 7:5, 6:1, 6:4; J.W. Tsonga (Francja, 10) - O. Dołgopołow jr. (Ukraina) 6:4, 6:4, 6:7 (5-7), 5:7, 10:8; T. Bellucci (Brazylia, 25) - M. Fischer (Austria) 6:7 (11-13), 7:6 (7-4), 7:6 (7-1), 6:2; G. Simon (Francja, 26) - I. Marczenko (Ukraina) - walkower ; J. Benneteau (Francja, 32) - A. Beck (Niemcy) 3:6, 6:2, 4:6, 7:6 (7-5), 6:3; P. Petzschner (Niemcy, 33) - Ł. Kubot (Polska) 6:4, 3:6, 4:6, 6:3, 6:2.

Mecz I rundy: J. Isner (USA, 23) – N. Mahut (Francja) 6:4, 3:6, 6:7 (7-9), 7:6 (7-3), 70:68. [/ramka]

Tenis
Zysk Magdy Linette. Operacja Bliski Wschód trwa dalej
Tenis
Turniej ATP w Rotterdamie. Nocna straż Huberta Hurkacza
Tenis
WTA w Abu Zabi. Magda Linette wykorzystuje okazję
Tenis
Simona Halep kończy karierę. Gdyby nie ta afera z dopingiem
Tenis
WTA Abu Zabi. Magda Linette wygrywa i zaczyna odrabiać straty