Agnieszka inna niż w Paryżu

W 1/8 finału Agnieszkę Radwańską czeka dzisiaj mecz z Chinką Na Li. Rafael Nadal grał pięć setów

Publikacja: 28.06.2010 02:59

Agnieszka inna niż w Paryżu

Foto: ROL

Wimbledoński styl każe mówić: Polka gra w drugim tygodniu turnieju. To zwyczajowe oddzielenie tych, którzy stanowili tło, od tych, którym przyjdzie tworzyć wydarzenia najważniejszych dni rywalizacji. Wolna od gry niedziela jeszcze wyraźniej podkreśla ten podział.

Agnieszka zagrała w sobotę najlepszy mecz tego Wimbledonu. Nawet surowy w ocenach ojciec powiedział: – Jeślibym miał do czegoś się przyczepić, to tylko do tego, że nie skończyła meczu z Sarą Errani trochę szybciej. Mogła to zrobić, gdyby walczyła odrobinę bardziej agresywnie.

Nawet on przyznał jednak, że to inna tenisistka niż ta z kortów Rolanda Garrosa. Serwis regularny, szybkość nóg bez zarzutu, wytrzymałość też. Mecz z Sarą Errani wcale nie był taki, jak sugeruje wynik. Pierwsze gemy trwały po kilkanaście minut. Włoszka, gdy była jeszcze pełna zapału, miała sposób, by zmusić Polkę do długich wymian. Czuła się w nich dość pewnie, jeszcze pewniej, gdy wygrała kilka akcji przy siatce – w takiej subtelnej grze Radwańska rzadko przecież znajduje lepsze.

Różnicę, jak niemal zawsze, widać było przy decydujących piłkach gemów. Wtedy w Agnieszkę wstępował duch bojowy, nie ustępowała ani o krok, myliła się rzadko, stawiała kropkę nad i, najczęściej bardzo efektownie.

Grały na błyszczącym od nowości korcie numer 2. To teraz trzeci wimbledoński kort z „jastrzębim okiem”, czyli systemem śledzenia lotu piłki. Dla widzów liczy się świetna widoczność z każdej strony ośmiokąta i nowe krzesełka, już nie tak twarde jak na korcie centralnym, tylko miękko wyściełane. Dla Polki nowość polegała przede wszystkim na tym, że piłki odbijały się nieco szybciej niż tam, gdzie grała wcześniej. Mogła więc liczyć na to, że nawet średniej mocy, ale celne serwisy będą jej pomagać w grze, że Errani nie zdąży do płasko lecących piłek.

To się zgadzało, zwłaszcza w drugim secie, gdy przełamanie serwisu Włoszki udało się dość wcześnie i Radwańska mogła coraz pewniej kontrolować wydarzenia. Trener i tata w jednej osobie, choć tym razem siedział w odległości wyraźnego szeptu, nie przesadził z komentarzami na gorąco. Zresztą jedna krótka uwaga córki ostudziła jego ewentualne zamiary.

Ambitna Sara dopiero w ostatnich gemach wyglądała na pogodzoną z porażką. Zagrała, wzorem Agnieszki, kilka klasycznych akcji przy siatce, w sam raz na tyle, by Polka mogła błyszczeć jeszcze wyraźniej. Nawet Virginia Wade odrywała się od telefonu komórkowego i biła brawo po punktach Radwańskiej.

W poniedziałek mecze 1/8 finału – to zwykle najbardziej bogaty w wydarzenia dzień turnieju. Agnieszka Radwańska znów zagra mecz z Na Li. W ubiegłym roku była lepsza, choć pamiętamy, że wygrała z trudem, straciła sześć piłek meczowych, zanim zakończyła spotkanie. Dwanaście miesięcy niewiele zmienia w ocenach, Chinka wciąż jest silna, może nawet trochę silniejsza (wygrała tydzień przed Wimbledonem turniej na trawie w Birmingham), wciąż ma mocną rękę, tylko plastrów na nogach przybywa. W klubie drugiego tygodnia turnieju nie ma ostatnich polskich deblistów Mariusza Fyrstenberga i Marcina Matkowskiego. W drugiej rundzie grali bardzo długo, ale para Yun-Hsun Lu z Tajwanu i Serb Janko Tipsarević w piątym secie wygrała 12: 10. Nagrody pocieszenia Polacy szukali w mikstach.

Na głównych kortach tylko jeden sobotni mecz podniósł poziom adrenaliny. Rafael Nadal przegrywał 1-2 w setach z Philippem Petzschnerem, tym, który pokonał Łukasza Kubota. Potwierdziło się wszystko, co wiedzieliśmy o Niemcu: że sprytny, że wiele widzi i szybko zmienia taktykę stosownie do okoliczności. W sobotę od razu grał odważnie, dostrzegł, że Hiszpan jest odrobinę niemrawy. Hiszpan poprosił nawet o pomoc lekarza: najpierw bolał go lewy łokieć, potem prawe udo.

Wojownik Rafael doprowadził jednak do wyrównania i publiczność dostała, czego chciała – emocje piątego seta z sugestią, że faworyt może odpaść. Nie odpadł, bo Niemiec pierwszy osłabł i też prosił o pomoc medyczną. Wstał z ręcznika, ale tylko po to, by zobaczyć, że Nadal nigdy się nie poddaje.

[i]-Krzysztof Rawa z Londynu[/i]

[ramka]

[b]Wyniki[/b]

Kobiety – III runda: S. Williams (USA, 1) - D. Cibulkova (Słowacja) 6:0, 7:5; K. Wozniacka (Dania, 3) - A. Pawluczenkowa (Rosja, 29) 7:5, 6:4; A. Radwańska (Polska, 7) - S. Errani (Włochy, 32) 6:3, 6:1; Na Li (Chiny, 9) - A. Rodionova (Australia) 6:1, 6:3; K. Zakopalova (Czechy) - F. Pennetta (Włochy, 10) 6:2, 6:3; P. Kvitova (Czechy) - W. Azarenka (Białoruś, 14) 7:5, 6:0; M. Szarapowa (Rosja, 16) - B. Zahlavova-Strycova (Czechy) 7:5, 6:3; K. Kanepi (Estonia) - A. Dulgheru (Rumunia, 31) 6:1, 6:2.

Mężczyźni – III runda: R. Nadal (Hiszpania, 2) - P. Petzschner (Niemcy, 33) 6:4, 4:6, 6:7 (5-7), 6:2, 6:3; A. Murray (W. Brytania, 4) - G. Simon (Francja, 26) 6:1, 6:4, 6:4; R. Soederling (Szwecja, 6) - T. Bellucci (Brazylia, 25) 6:4, 6:2, 7:5; D. Ferrer (Hiszpania, 9) - J. Chardy (Francja) 7:5, 6:3, 4:6, 3:6, 7:5; J.-W. Tsonga (Francja, 10) - T. Kamke (Niemcy) 6:1, 6:4, 7:6 (7-1); S. Querrey (USA, 18) - X. Malisse (Belgia) 6:7 (4-7), 6:4, 6:2, 5:7, 9:7; J. Benneteau (Francja, 32) - F. Fognini (Włochy) 6:4, 6:1, 4:6, 6:3; P.-H. Mathieu (Francja) - T. de Bakker (Holandia) 7:6 (7-5), 7:6 (8-6), 6:7 (8-10), 6:4.

Debel - II runda: Yen-Hsun Lu, J. Tipsarević (Tajwan, Serbia) - M. Fyrstenberg, M. Matkowski (Polska, 6) 3:6, 6:3, 4:6, 7:5, 12:10.Mikst - II runda: Zi Yan, M. Fyrstenberg (Chiny, Polska, 8) - K. Jans, S. Gonzalez (Polska, Meksyk) 7:6 (7-5), 6:4.[/ramka]

[ramka]

[b]Czas na zakupy w Londynie przyjdzie później[/b]

[i]Agnieszka Radwańska po zwycięstwie nad Włoszką Sarą Errani [/i]

Prawie dwie godziny gry na trawie – to zawsze oznacza trudny mecz i ten z Sarą Errani taki był. Dopiero początek drugiego seta dał mi większą pewność siebie. Nie nastawiałam się, że z Włoszką będzie łatwo, ale wiadomo, to zawodniczka dobrze czująca się na kortach ziemnych, więc myśl, że tu może być trochę lżej, jednak tkwiła w głowie. Było lepiej dla mnie, że kort był szybszy niż np. ten nr 18, na którym grałam z Albertą Brianti. Mecz był inny od poprzednich, dlatego że to ja musiałam prowadzić grę, to ja decydowałam o sposobie odbić. Errani nie potrafi mocno kończyć wymian. Patrzyłam czasem na zegar i myślałam: minęło pół godziny w tym upale, a tu dopiero trzy gemy. Cieszę się, że wciąż nie straciłam własnego gema serwisowego. To chyba nawet nie zdarza się często mężczyznom po trzech meczach. O meczu z Na Li nie powiem wiele nowego. Nie będzie łatwo, jest jedną z groźniejszych tenisistek na trawie, o wyniku seta zadecydują zapewne dwie – trzy lepiej zagrane piłki. Na przerwę w turnieju nie miałam żadnych szczególnych planów. Jeden trening, no i niedzielna wizyta kamer MTV. Zakupów nie będzie, nie jesteśmy z siostrą takimi pasjonatkami biegania po sklepach i wracania z rękami obwieszonymi torbami. Traktujemy tę zabawę z dystansem. Zresztą na fajne zakupy w Londynie trzeba mieć minimum pół wolnego dnia. Zrobimy je po turnieju.

[i]—wysłuchał k.r.[/i][/ramka]

Tenis
17-letnia Rosjanka znów za silna dla Igi Świątek. Polka nie obroni tytułu w Indian Wells
Tenis
Brąz cenniejszy niż złoto. Iga Świątek bierze rewanż za igrzyska
Tenis
Indian Wells. Rozpędzona Iga Świątek
Tenis
Raj zamienił się w piekło. Hubert Hurkacz przegrywa w Indian Wells
Materiał Promocyjny
Konieczność transformacji energetycznej i rola samorządów
Tenis
WTA w Indian Wells. Iga Świątek w najlepszym wydaniu. Jest jedno ale
Materiał Promocyjny
Sezon motocyklowy wkrótce się rozpocznie, a Suzuki rusza z 19. edycją szkoleń