Chińczycy oburzeni na zwyciężczynię Australian Open

Wszystko dlatego, że tenisistka Na Li po wygranym finale z Dominiką Cibulkovą nie podziękowała... swojej ojczyźnie. Sprawa jest niezwykle poważna.

Publikacja: 28.01.2014 07:24

Na Li jest od trzech dni wielką bohaterką narodową Chin. Po jej wygranej w Australii jej zdjęcie ukazało się na pierwszych stronach niemal wszystkich chińskich gazet. Po początkowej euforii na Li spadła jednak fala krytyki...

Poszło o to, że w wystąpieniu po wygranym finale Na Li podziękowała swojemu mężowi i trenerowi, ale nie wspomniała nic o wdzięczności dla swojej ojczyzny. Na nie podziękowała już Chinom po wygranej we francuskim turnieju wielkoszlemowym w 2011 r. Jedna z chińskich gazet nazwała ją wówczas "bezczelną, rozpuszczoną pannicą".

Sprawa tylko z pozoru jest błaha. W rzeczywistości Na Li świadomie nie dziękuje Chinom, co czyni po każdej wygranej niemal każdy chiński sportowiec. W 2008 r. Na Li zdołała bowiem uzyskać zgodę chińskiego związku tenisowego na to, by trenować poza państwowym systemem wspierania sportowców. Dzięki temu, w przeciwieństwie do niemal wszystkich sportowców w jej ojczyźnie, Na nie musi oddawać państwu 65 proc. swoich dochodów.

Większość sportowców w Chinach nie zabiega i nie dostaje zgody na samodzielny trening. Ale nawet ci, którzy taką zgodę dostają, i tak muszą później dzielić się z państwem. Na ma obowiązek - oczywiście poza płaceniem podatków - oddawać chińskiemu związkowi tenisowemu 8 proc. wygranych z turniejów oraz 12 proc. dochodów z reklam.

Jedna z chińskich gazet napisała dziś: "Na Li czy dziękuje Chinom, czy nie, i tak jest im winna wdzięczność, bo bez jej gry w reprezentacji Chin nie doszłaby dziś tam, dokąd doszła".

 

 

Radwańska: To turniej życia Cibulkovej

Tenis
Iga Świątek broni tytułu w Madrycie. Już na początku szansa na rewanż
Tenis
Porsche nie dla Igi Świątek. Jelena Ostapenko nadal koszmarem Polki
Tenis
Przepełniony kalendarz, brak czasu na życie prywatne, nocne kontrole. Tenis potrzebuje reform
Tenis
WTA w Stuttgarcie. Iga Świątek schodzi na ziemię
Tenis
Billie Jean King Cup. Polki bez awansu