Janowicz: do wielu razy sztuka

Jerzy Janowicz wciąż nie zdobył pierwszego tytułu w rozgrywkach ATP World Tour. W finale turnieju ATP w Montpellier pokonała go infekcja.

Aktualizacja: 08.02.2015 22:18 Publikacja: 08.02.2015 18:33

Jerzy Janowicz musiał zejść z kortu wcześniej niż chciał

Jerzy Janowicz musiał zejść z kortu wcześniej niż chciał

Foto: AFP

Nawet jeśli Richard Gasquet miał wygrać w Montpellier po raz trzeci, bo to jego niemal domowy turniej (pochodzi z niedalekiego Beziers), to Francuzi szykowali się na interesujący, długi mecz, bo mają do Janowicza słabość.

Siła wyższa – wyszło inaczej. Polak błyskawicznie przegrał 12. kolejnych piłek, czyli trzy gemy, siadł ciężko na ławeczce z miną świadczącą o kłopotach. Poprosił o pomoc medyczną, ale konsultacja wiele nie dała. Raz jeszcze wyszedł na kort, zepsuł następne dwie piłki i podszedł do rywala z wyciągniętą dłonią. Koniec spotkania. Zegar mierzący czas meczu pokazywał ósmą minutę.

Widzom decyzja się nie spodobała, Janowicz usłyszał kilka gwizdów i buczenie, ale gdy smętny schodził z kortu z napisem Languedoc-Rousillon (turniej reklamuje cały region południa Francji), były też i brawa.

– Jestem ogromnie zawiedziony tym, co się stało, bo prawie cały tydzień czułem się całkiem dobrze. W meczu pierwszej rundy obroniłem sześć piłek meczowych, potem grałem niezły tenis. Zachorowałem w piątek, przez dwie noce prawie nie spałem. Mam gorączkę, jestem przeziębiony i bardzo osłabiony. Nie mogłem dziś wiele zrobić – powiedział po finale, co przytoczyła strona www.atpworldtour.com.

Szkoda tej okazji, bo finały w karierze Jerzego Janowicza to wciąż rzadkość, ten pierwszy, najbardziej pamiętny, był jesienią 2012 roku w hali Bercy w Paryżu podczas turnieju z cyklu ATP Masters 1000 (wtedy lepszy okazał się David Ferrer), drugi latem ubiegłego roku w Winston-Salem, gdzie Polak przegrał z Lukasem Rosolem.

Francuski turniej w pierwszym tygodniu po Australian Open, bez wielu sław światowego tenisa, na pewno nadawał się do udowodnienia talentu i możliwości Polaka. Na razie pozostaje mu pocieszać się statystyką: rok zaczął na plusie – sukces w Pucharze Hopmana, siedem zwycięstw turniejowych, trzy porażki, niezła seria w Montpellier: wygrane z Dustinem Brownem, Benoitem Paire, Gillesem Simonem i Joao Sousą.

Choroba może jednak zmienić ambitne plany startowe Janowicza w lutym. Już w najbliższym tygodniu Polak ma zagrać w dużym turnieju w Rotterdamie (ATP 500, pula nagród 1,6 mln euro), gdzie pojawili się także finalista Australian Open 2015 Andy Murray oraz Milos Raonic i Stan Wawrinka.

Ranga wyższa niż we Francji, rywal w pierwszej rundzie też od razu trudniejszy – siódmy tenisista świata Czech Tomas Berdych. Po grze w Rotterdamie tenisista z Łodzi zapisał się jeszcze do rywalizacji od 16 lutego w Marsylii. Trzeba czekać na komunikat lekarski, czy ten plan jest realny.

Pozostali polscy tenisiści z góry krajowej klasyfikacji walczą w zagranicznych challengerach jak Michał Przysiężny lub czekają na bliski challenger we Wrocławiu, jak Łukasz Kubot, Kamil Majchrzak i junior Hubert Hurkacz. Debliści pracują: Marcin Matkowski z Robertem Lindstedtem w Rotterdamie, Mariusz Fyrstenberg z Santiago Gonzalezem w Memphis.

Montpellier. Turniej ATP (439 tys. euro). 1/2 finału: J. Janowicz (Polska, 5) – J. Sousa (Portugalia, 7) 7:6 (11-9), 3:6, 6:1; R. Gasquet (Francja, 4) – G. Monfils (Francja, 1) 6:4, 6:3. Finał: Gasquet – Janowicz 3:0, krecz.

Tenis
Iga Świątek broni tytułu w Madrycie. Już na początku szansa na rewanż
Materiał Promocyjny
Między elastycznością a bezpieczeństwem
Tenis
Porsche nie dla Igi Świątek. Jelena Ostapenko nadal koszmarem Polki
Tenis
Przepełniony kalendarz, brak czasu na życie prywatne, nocne kontrole. Tenis potrzebuje reform
Tenis
WTA w Stuttgarcie. Iga Świątek schodzi na ziemię
Tenis
Billie Jean King Cup. Polki bez awansu