Nawet jeśli Richard Gasquet miał wygrać w Montpellier po raz trzeci, bo to jego niemal domowy turniej (pochodzi z niedalekiego Beziers), to Francuzi szykowali się na interesujący, długi mecz, bo mają do Janowicza słabość.
Siła wyższa – wyszło inaczej. Polak błyskawicznie przegrał 12. kolejnych piłek, czyli trzy gemy, siadł ciężko na ławeczce z miną świadczącą o kłopotach. Poprosił o pomoc medyczną, ale konsultacja wiele nie dała. Raz jeszcze wyszedł na kort, zepsuł następne dwie piłki i podszedł do rywala z wyciągniętą dłonią. Koniec spotkania. Zegar mierzący czas meczu pokazywał ósmą minutę.
Widzom decyzja się nie spodobała, Janowicz usłyszał kilka gwizdów i buczenie, ale gdy smętny schodził z kortu z napisem Languedoc-Rousillon (turniej reklamuje cały region południa Francji), były też i brawa.
– Jestem ogromnie zawiedziony tym, co się stało, bo prawie cały tydzień czułem się całkiem dobrze. W meczu pierwszej rundy obroniłem sześć piłek meczowych, potem grałem niezły tenis. Zachorowałem w piątek, przez dwie noce prawie nie spałem. Mam gorączkę, jestem przeziębiony i bardzo osłabiony. Nie mogłem dziś wiele zrobić – powiedział po finale, co przytoczyła strona www.atpworldtour.com.
Szkoda tej okazji, bo finały w karierze Jerzego Janowicza to wciąż rzadkość, ten pierwszy, najbardziej pamiętny, był jesienią 2012 roku w hali Bercy w Paryżu podczas turnieju z cyklu ATP Masters 1000 (wtedy lepszy okazał się David Ferrer), drugi latem ubiegłego roku w Winston-Salem, gdzie Polak przegrał z Lukasem Rosolem.
Francuski turniej w pierwszym tygodniu po Australian Open, bez wielu sław światowego tenisa, na pewno nadawał się do udowodnienia talentu i możliwości Polaka. Na razie pozostaje mu pocieszać się statystyką: rok zaczął na plusie – sukces w Pucharze Hopmana, siedem zwycięstw turniejowych, trzy porażki, niezła seria w Montpellier: wygrane z Dustinem Brownem, Benoitem Paire, Gillesem Simonem i Joao Sousą.
Choroba może jednak zmienić ambitne plany startowe Janowicza w lutym. Już w najbliższym tygodniu Polak ma zagrać w dużym turnieju w Rotterdamie (ATP 500, pula nagród 1,6 mln euro), gdzie pojawili się także finalista Australian Open 2015 Andy Murray oraz Milos Raonic i Stan Wawrinka.