Nieoficjalna nazwa nowego turnieju ATP w Stambule brzmiała „Federer Open". Wszystko nad Bosforem toczyło się wokół przyjazdu szwajcarskiego mistrza, który zrewanżował się gospodarzom: odwiedzał zabytki miasta, chwalił urok Turcji i wygrał finał z Pablo Cuevasem.
Urugwajczyk mówił, że gra z Rogerem w Garanti Koza Arena „to jak walka z rywalem w jego rodzinnym mieście". Był to sukces nr 85 w karierze Federera (na 128 finałów) i zwycięstwo nr 200 na ceglanej mączce.
Rolę gwiazdorską, ale nie tak intensywną, miał też Andy Murray w Monachium. Szkot też jej sprostał, choć korty ziemne to nie jest jego ulubione miejsce pracy. W sobotę ze względu na piątkowy deszcz musiał grać, jak wszyscy półfinaliści, dwa mecze. Początek niedzielnego finału Murraya z Philippem Kohlschreiberem też znacznie się opóźnił z powodu opadów, a jak zaczęli, to w środku pierwszego seta znów nastąpiła przerwa.