Zaczęli dwaj Davidowie: Ferrer i Goffin, wygrał ten starszy, bardziej doświadczony i wytrzymały, choć trzeba oddać Belgowi – niewiele ustępował rywalowi z Hiszpanii. Nie można nawet wykluczyć, że dość udany start na Foro Italico da Goffinowi jeszcze więcej wiary, że w dzisiejszym tenisie nie liczy się wielki wzrost i potęga serwisu.
Pierwszy z ćwierćfinałów był więc widowiskiem atrakcyjnym, odpowiednio emocjonującym, dla włoskiej publiczności okazją, by wspierać tego teoretycznie słabszego (co z chęcią czyniła). Ferrer nie jest jednak z tych, których peszą hałasy z trybun. Ma 33 lata, wciąż wygrywa turnieje (w tym roku w Doha, Rio de Janeiro i Acapulco), wciąż pracuje w pocie czoła, by być w pierwszej ósemce świata. W półfinale zagra z Novakiem Djokoviciem lub Keim Nishikorim.
Następny mecz męskiej części turnieju Internazionali BNL d'Italia miał jeszcze podnieść temperaturę na widowni, okazało się, że nie podniósł. Tym razem cieszyli się tylko zwolennicy Rogera Federera, który niemal z uśmiechem na ustach wygrał z Tomasem Berdychem 6:3, 6:3.
Czech na kortach ziemnych wciąż nie umie wygrać ze Szwajcarem, przegrał na tej nawierzchni czwarty raz (czternasty na 20 ich wszystkich meczów), wróciły wszystkie jego strachy, które czuje, gdy widzi bojowego Federera po drugiej stronie siatki. Może ta gładka porażka, to po części także skutek przedłużonej czwartkowej walki Berdycha z Fabio Fogninim, niecałe 20 godzin na regenerację, to niewiele.
Wrażenie, że Roger Federer jest w tym roku w Rzymie pełen mocy i chęci wygrywania jednak nie mija. Jego półfinałowy rywalem będzie Stan Wawrinka lub Rafael Nadal. W każdym wariancie atrakcje wydają się spore.