W maju 29-letni Nadal pierwszy raz od dekady spadł poniżej piątej pozycji w rankingu ATP, a Federer ma 34 lata. Przed 28-letnimi Djokoviciem i Murrayem jeszcze kilka dobrych sezonów, ale można już zapytać, z kim będą walczyć w wielkoszlemowych finałach za rok, dwa i trzy.
Nie będą to raczej 30-letni Stan Wawrinka i Tomas Berdych, którym w ostatnich sezonach okazjonalnie zdarzało się awansować do grona czterech najlepszych.
Średnia wieku czołowej dziesiątki jest dość wysoka – 29 lat. Zaniża ją niespełna 25-letni Milos Raonic, który w maju wspiął się na czwarte miejsce listy. Pobyt w elicie skróciła operacja, której musiał się poddać, ale to właśnie jego nazwisko – obok Bułgara Grigora Dimitrowa – wymieniane jest najczęściej, gdy mowa o następcach obecnych mistrzów. Postępy Kanadyjczyka chwali m.in. John McEnroe, lider rankingu ATP w latach 1981–1985, podoba mu się, że młody zawodnik podchodzi do tenisa bardzo poważnie i ciężko trenuje, by grać lepiej.
Federer z Bułgarii
Zdaniem Wojciecha Fibaka – finalisty turnieju Masters 1976 – Raonic nie ma takiego talentu jak Dimitrow, ale nadrabia to konkretnymi argumentami: świetnym serwisem i forhendem, a także wyjątkowo profesjonalnym podejściem do pracy. Musi jednak poprawić wolej i zwłaszcza bekhend, bo dzisiaj tenisista nie może mieć słabych stron.
– Z kolei Dimitrow jest w swojej grze bardzo podobny do Federera, jednak wciąż nieregularny, co widać w każdym punkcie, gemie, secie i meczu. Zagrywa trudne piłki, a psuje proste, zupełnie jak młody Roger – wylicza Fibak w rozmowie z „Rz".