W stolicy Chin, jak w Polsce, trwa deszczową jesień, jeden dach nad kortem centralnym Narodowego Centrum Tenisowego nie starcza dla wszystkich. Agnieszce Radwańskiej wystarczył, bo Polka z racji licznych zasług ma tam pewne przywileje.
Podtrzymała dobrą opinię o swym tenisie także w czwartek, gdy sprawnie pokonała 6:3, 6:1 duńsko-polską przyjaciółkę i poprawiła bilans wzajemnych potyczek do stanu 6-9.
Woźniacka nie stawiała tym razem wielkiego oporu, popełniała jak na nią sporo błędów, nawet znana wytrwałość w bieganiu za piłkami niewiele zmieniała. Mecz był krótki, jednostronny, najwięcej emocji dały piłki meczowe – rywalka Polki obroniła trzy.
Po zwycięstwie Agnieszka otrzymała od organizatorów turnieju China Open nieoczekiwany prezent, estetyczny chiński kociołek pokryty rzeźbami i patyną. Jak się wyjaśniło, to nagroda dla „najbardziej dynamicznej tenisistki" turnieju. Co znaczy ten tytuł, do końca nie wiadomo, ale miło było oglądać.
W piątek Polka zagra późnym chińskim wieczorem (nie przed 15 czasu polskiego) z Jarosławą Szwedową lub Alize Cornet. Rywalka będzie zmęczona, bo mecz Francuzki i tenisistki z Kazachstanu z przyczyn meteorologicznych przeniesiono z czwartku na piątek rano. Ćwierćfinalistkami nie zostały: Andżelika Kerber – liderka rankingu WTA przegrała 3:6, 5:7 z Jeliną Switoliną, oraz Simona Halep, pokonana 6:0, 6:3 przez Shuai Zhang. Może to syndrom zbliżającego się turnieju Masters.